Tytuł: Wyścig Śmierci
Tytuł oryginału: The Scorpio Races
Autor: Maggie Stiefvater
Wydawnictwo: Wilga
Liczba stron: 488
|
Życie wymaga poświęceń. Żaden człowiek nie wychodzi z tej potyczki bez blizn i bez cierpienia. Ale może dzięki temu szczęście ma jeszcze słodszy smak? Czasami jesteśmy w stanie zrobić wszystko, by to osiągnąć. Ryzykujemy swoje zdrowie, a nawet życie. A Ty, drogi Czytelniku, ile jesteś w stanie poświęcić?
Wyspa Thisby słynie ze śmiertelnie niebezpiecznych koni wodnych. Co roku odbywa się tam Wyścig Skorpiona, którego stawka jest bardzo wysoka – dotrzyj do mety, albo zgiń. Kate startuje ze względu na swoją rodzinę. Jeśli nie wygra, straci nie tylko ją, ale także własny dom. Jako pierwsza kobieta w wyścigu nie ma łatwo, szczególnie, że będzie musiała się zmierzyć z czterokrotnym mistrzem, który tym razem walczy o coś więcej, niż tylko przeżycie. A zwycięzca może być tylko jeden...
„Są chwile, które zostają w pamięci na całe życie, są też takie, które spodziewamy się zapamiętać, jednak tak się nie staje”.
źródło |
Ta książka dosyć długo stała w mojej biblioteczce, zanim zadecydowałam się po nią sięgnąć. Sama się sobie dziwię, w końcu lubię twórczość Maggie Stiefvater za jej genialny cykl Król Kruków. Na początku ciężko było mi się wciągnąć. Prawie nic się nie działo i zeszło trochę, zanim autorka w pełni wprowadziła w świat morskich morderców.
Cała historia została oparta na legendzie o each uisce, czyli tak zwanych wodnych koniach żywiących się mięsem i krwią. Brzmi dość makabrycznie, ale te stworzenia nadrabiały swoją olśniewającą urodą. Co piękne, to również niebezpieczne. Do tego dodać jeszcze wyścigi na tych dzikich koniach i mamy grę w kotka i myszkę ze śmiercią.
Właśnie w tym uczestniczyła między innymi główna bohaterka. Była pierwszą kobietą, która miała na tyle odwagi i przy okazji determinacji, by wziąć udział w śmiertelnej rozgrywce. W Kate (albo też Puck, jak kto woli) podobało mi się to, że była pełna wiary w to, że jej się uda. W końcu stawką było nie tylko jej życie, ale także rodzina i dom, którym się zajmowała. Nie miała łatwo ze względu na fakt, zdecydowana większość mężczyzn nie aprobowała jej płci.
Zaintrygował mnie także Sean. Konie były dla niego wszystkim – ciągnęło go do ich dzikości i miłości do morskich głębin, z których pochodziły. Nie brakowało w nim siły i odwagi, ale także nutki tajemnicy. Był w stanie zrobić wiele dla swojego Corra.
„Nie wszystkim jest dane czynić cuda własnym rękami. Gdyby tak było, balibyśmy się czegokolwiek dotknąć”.
Pojawił się również wątek romantyczny, ale zszedł on na odległy plan. Co więcej, to nie na tę relację chciałabym zwrócić uwagę. Dopiero na samym końcu odkryłam głębię tej historii. Tu nie chodziło o główną bohaterkę, nawet nie o sam wyścig – a o silną więź konia wodnego i człowieka. Muszę przyznać, że był w tym pewien urok i duży plus a to, że autorka dokonała czegoś co wydawało się niemożliwe, przynajmniej na początku.
Podsumowując, Wyścig Śmierci to opowieść o walce z przeciwnościami losu i sile, jaką daje wiara w siebie. To krwawy wyścig o zwycięstwo, gdzie stawka to coś więcej niż własne życie. Spodobała mi się ta książka, szczególnie, że oparta była na celtyckiej legendzie o each uisce. Bardzo przyjemnie mi się ją czytało, pomijając nieco przydługi początek. To historia dla fanów powieści młodzieżowych, ale nie tylko oni znajdą w niej coś dla siebie. Bo prawdziwy sens odkrywa się dopiero na ostatnich stronach.
„Myślę, że na tym właśnie polega łaskawość tej wyspy: nie pozostawia nam koszmarnych wspomnień na zawsze, a te dobre pozwala zatrzymać tak długo, jak chcemy”.
Moja ocena: 7/10
Mnie podobało się to, że Puck miała dużo determinacji i samozaparcia, żeby wziąć udział w tym wyścigu na zwykłym koniu, pchając się w między each uisce kupą mięsa i krwi :P
OdpowiedzUsuńRównież książka dojrzewała na półce dość długi czas, a później połknęłam ją w jeden wieczór :)
To było bardzo odważne z jej strony :)
UsuńNie znam twórczości tej autorki, ale jej książki rzuciły mi się w oczy. Ciekawy pomysł na fabułe, pomimo że trochę (przynajmniej mi) przypomina "Igrzyska śmierci" to dalsze rozkręcenie historii wydaje się fascynujące i intrygujące :)
OdpowiedzUsuńMi nawet przez chwilę niw przeszło na myśl, że może przypominać "Igrzyska Śmierci". To całkowicie co innego :)
UsuńBardzo podoba mi się relacja Sean'a i jego konia. To jak się o niego troszczył było niezwykłe, a pod koniec książki łezka mi się w oku zakręciła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
http://recenzjeklaudii.blogspot.com/
Ostatnie strony były najlepsze. Takie odkrywcze :)
UsuńSłyszę o tej książce już któryś raz i chyba muszę w końcu po nią sięgnąć. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Twórczość Maggie Stiefvater zdecydowanie jest warta uwagi ;)
UsuńNiedawno zaczęłam "Drżenie" Maggie Stiefvater, aczkolwiek przerwałam lekturę w trakcie - i raczej do niej nie wrócę. O autorce słyszałam jednak zbyt wiele dobrego, by nie dać szansy jej innym książką - dlatego po "Wyścig śmierci" chętnie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
In Bookland
Również czytałam "Drżenie", ale kilka lat temu i praktycznie już nic nie pamiętam. Ale warto zwrócić uwagę także na jej cykl "Król kruków", który jest wprost cudowny. Jak dla mnie najlepsza seria autorki ;)
UsuńOjojoj jak chcę tę książkę!
OdpowiedzUsuńWiem, że kusi :D
UsuńUwielbiam. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam. Skończyłam ją parę dni temu i oczywiście recenzja na blogu jest, bo taka świetna książka na nią zasługuje. Jestem tylko ciekawa- czemu tak mało osób to zna? Kiedy już się spotykam z jakąś opinią o niej, to zawsze jest pozytywna, ale tak to mam wrażenie, że nikt jej nie zna. Dziwny jest ten świat...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Czytam, piszę, recenzuję, polecam