czwartek, 30 października 2014

[25] Sekret Julii - Tahereh Mafi

Tytuł:  Sekret Julii
Tytuł oryginału: Unravel me
Autor: Tahereh Mafi
Wydawnictwo:  Moondrive
Liczba stron: 437

Recenzja: 
Każdy ma swoje tajemnice. Sekrety skrywane głęboko w sercu. Większość z nich nigdy nie zostaje ujawniona, ale niektóre z nich są odkrywane, czasem nawet bez zgody tej osoby. A mogą być niebezpieczne. Mogą zmienić życie na zawsze, czasem nawet na lepsze. Ale mogą też zniszczyć. 
Julia wraz z Adamem uciekła z kwatery Komitetu Odnowy i trafiła do pozornie bezpiecznego miejsca - do Punktu Omega, miejsca dla ludzi o nadzwyczajnych zdolnościach. Ale mimo tego wciąż czuje się jak potwór odludek, nawet wśród takich jak ona. Jednak to nie jest jej największym problemem. Warner jej szuka. Bez przerwy, odkąd tylko uciekła. I jest blisko odnalezienia Punktu Omega, zwłaszcza, że jego ojciec przyjeżdża do sektoru w którym zarządza, by zaprowadzić tam należyty porządek w jakimś sensie mu pomóc. Pewne wydarzenie zmusza Julię do zastanowienia się kim tak naprawdę jest Warner i czy naprawdę jest taki zły. Jej wątpliwości są coraz większe... 
Dziewczyna obawia się także tego, że jej kruche poczucie szczęście wkrótce zamieni się w ruinę. I że Adam w końcu pozna jej sekret, o którym nie wie nikt. Z wyjątkiem Warnera. Na dodatek okazuje się, że Adam także ma nadzwyczajne zdolności, ale nie chce wyjawić Julii czym one są. Bo ta informacja może zmienić jej życie i zniszczyć marzenia o wspólnym życiu. 




"Książki łatwo jest zniszczyć(...) Ale słowa żyją tak długo, jak długo ludzie je pamiętają."




Muszę przyznać, że dość długo odwlekałam przeczytanie "Sekretu Julii". Pierwsza część bardzo mi się spodobała, jednak dowiedziałam się, że w tej ma być o wiele więcej Warnera, a ja nie mogłam go znieść. I to mnie zniechęcało, ponieważ ten chłopak bardzo mnie irytował. Ale w końcu się za nią zabrałam i bardzo bardzo bardzo żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej, ponieważ zostałam mile zaskoczona. "Sekret Julii" spodobał mi się jeszcze bardziej niż "Dotyk Julii". 

I jestem naprawdę pod dużym wrażeniem tego, jak autorka umiejętnie ukazał zmiany zachodzące w bohaterach. Odkryła ich drugie oblicze, pokazał jak wiele mogą zmienić nawet mało ważne sytuacje... Tak też było z Warnerem. Od początku byłam do niego negatywnie nastawiona, co było skutkiem jego zachowań w poprzedniej części serii. Ale jednak z każdą kolejną stroną tejże książki zaczynałam się do niego przekonywać. I potem zrozumiałam jak bardzo się zmienił. Jak miłość sprawiła, że stał się lepszy. Nie wierzę, że to piszę, ale naprawdę go pokochałam polubiłam. A pomyśleć, że jeszcze kilka dni temu byłam jego zagorzałą przeciwniczką. 

Natomiast Adam zaczął mnie irytować. Jego zachowanie było beznadziejne. Wciąż tylko marudziła, albo próbował podejmować dość desperackie decyzje. Jeśli chodzi o innych bohaterów, to pojawiło się kilka nowych postaci, ale żadna z nich nie miała wielkiej roli do odegrania. Język autorki był w miarę prosty, aczkolwiek nieco poetycki. I dzięki temu w książce można doszukać się wiele cytatów. Zastosowała także wykreślenia, czyli ukryte myśli głównej bohaterki. Było ich zdecydowanie mniej niż w "Dotyku Julii", ale autorka wciąż pisała swoim specyficznym stylem, który bardzo przypadł mi do gustu. Akcji w powieści nie brakowało. Autorka zadbała o to, by czytelnik nie nudził się nawet przez chwilę. Wciąż pakowała bohaterów w jakieś kłopoty. 



"A przecież czasu nie da się zamknąć w ciasnych granicach naszego pojmowania. Jest nieskończony, niezależny od nas. Nie może nam braknąć czasu, nie możemy stracić poczucia czasu, podobnie jak nie znamy sposoby, aby go zatrzymać. Czas biegnie nawet wtedy, gdy my stoimy."



Co do wątku romantycznego, to pojawił się trójkąt miłosny. Julia rozdarta pomiędzy dwoma chłopakami. Jedynymi na świecie, na których nie działa jej śmiercionośny dotyk. Bardziej podobały mi się momenty z udziałem Warnera. Zwłaszcza te, w których odkrywała jego prawdziwą tożsamość, którą ukrywał przed wszystkimi przez wiele lat. I coś mnie w tym urzekło. Może jego zachowanie, może okropna przeszłość. I dowiodło, że miłość może zmienić bardzo dużo w życiu człowieka.   

Podsumowując to wszystko, "Sekret Julii" to książka zdecydowanie warta uwagi. Była dla mnie jednym wielkim zaskoczeniem. Autorka postarała się i sprawiła, że druga część okazała się jeszcze lepsza od swojej poprzedniczki. Miałam wrażenie, jakby autorce nigdy nie kończyły się pomysły. I dlatego wciąż potrafi zaskakiwać czytelnika, a jednocześnie sprawiać, że pokocha tę historię. Tak stało się i ze mną. Nie spodziewałam się, że książka wywrze na mnie aż takie wrażenie, a tu proszę... chciałam więcej i więcej. Powieść polecam każdemu. To jedna z tych niesamowitych historii, które każdy powinien znać.  



"Samotność to zgorzkniały, żałosny towarzysz. Zdarza się, że po prostu nie odpuści."



Moja ocena: 9/10


wtorek, 21 października 2014

[24] Dotyk - Jus Accardo

Tytuł:  Dotyk
Tytuł oryginału: Touch
Autor: Jus Accardo
Wydawnictwo:  Dreams
Liczba stron: 344

Recenzja: 
Toksyczny dotyk. Mówi wam to coś? Jeśli nie, to już spieszę z wyjaśnieniami. Mianowicie chodzi o dar, jeśli można go tak nazwać, który pozwala na zabijacie człowieka za pomocą jednego dotyku. Skóra takiej osoby jest toksyczna, przynosi śmierć nie tylko istotom żywym, ale także sprawia, że  więdną rośliny.  Raczej nikt normalny nie pragnąłby takiej umiejętności. Bo kto chciałby być odizolowanym od świata mordercą? 

Nastoletnia Deznee jest fanką mocnych wrażeń, a do jej ulubionych zajęć należy wkurzanie swojego ojca. Pewnego wieczoru, wracając z imprezy spotyka chłopaka, którego ścigają jacyś ludzie. Dziewczyna uznaje to spotkanie za dobry pretekst do przyprowadzenia obcego chłopaka, by znów grać na nerwach swojemu ojcu, nudnemu prawnikowi. Po przybyciu do domu okazuje się, że jej ojciec... zna tego chłopaka. I wychodzi na jaw to, że tak naprawdę nie jest prawnikiem, ale zajmuje się ludźmi z nadzwyczajnymi zdolnościami i wykorzystuje ich do własnych celów. A chłopak, którego przyprowadziła jest jednym z nich i jego zdolności są bardzo niebezpieczne, gdyż  jego dotyk zabija. Jednak, gdy próbuje "unieszkodliwić"  Deznee, nic się nie dzieje. Dlaczego śmiercionośny dotyk Kale'a  na nią nie działa? Jakie jeszcze tajemnice ukrywa człowiek, który podaje się za jej ojca? 



"Patrzenie jego oczami stanowiło dla mnie pouczające doświadczenie. Pierwszy zachód słońca, pierwsze lody czekoladowo-miętowe, pierwsze wyjście do kina. Za każdym razem czułam nowy przypływ życia. Proste rzeczy, które traktujemy jako oczywiste, dla niego są nowe i ekscytujące. I dzięki temu również mnie się takie wydają"




 Książka od początku kojarzyła mi się z dość znaną trylogią o podobnej tematyce, a mianowicie chodzi mi o "Dotyk Julii". W obu pojawia się motyw śmiercionośnego dotyku i nie byłam za bardzo przekonana, ale postanowiłam dać jej szanse w nadziei na coś nowego, czego nie było jeszcze w serii pani Mafi. Ale niestety zawiodłam się. Autorka "pożyczyła" sobie pomysły i nie postarała się nawet na wiele zmian, gdyż obie książki są do siebie podobne, a niektóre wydarzenia niemalże identyczne, między innymi scena ratowania życia, ale nie chce zdradzać zbyt dużo z obu serii. 

Ale także takie szczegóły: W obu książkach jest postać, która ma śmiercionośny dotyk i tylko jedna osoba jest na niego odporna. Kale był zmuszany do zabijania, Julia także. Takimi ludźmi zajmowała się tajna organizacja (to samo w obu książkach), bohaterowie uciekali od oprawców itp. Można znaleźć jeszcze wiele podobieństw, ale wypisanie ich wszystkich zajęłoby mi zbyt wiele czasu. 
Podczas czytania "Dotyku" miałam wrażenie, jakbym miała styczność z nieudaną kopią innej książki. Bo nie było w niej nic interesującego. I zero oryginalności. Tylko branie cudzych pomysłów za swoje. 

Bohaterowie byli płytcy i irytujący. Nie mogłam znieść głównej bohaterki. Jej zachowanie było na poziomie dwunastolatki, chociaż miała nieco więcej. Była po prostu głupia. Zupełnie jakby autorka celowo coś takiego zrobiła. Nie rozumiem sposobu myślenia głównej bohaterki: Od początku była mowa ,że jest normalną dziewczyną, a tu nagle w połowie książki przypomina sobie, że ma nadzwyczajne zdolności, tylko je przed wszystkimi ukrywa. Co to ma być? W końcu jest normalna, czy nie? 

Język autorki był bardzo prosty, ale momentami męczący. Ciągle używała języka młodzieżowego. Rozumiem, że chciała wczuć się w nastoletniego bohatera, ale to była lekka przesada. Ja też używam często takiego języka, ale w książce nie za bardzo tak pasuje. Pojawiały się także wulgaryzmy. Nie pochwalam takich zwrotów w literaturze, więc autorka ma ode mnie kolejnego minusa. Akcja była do przewidzenia. Miałam nadzieje na jakiś nagły zwrot akcji, ale nawet tego nie było. Oklepany już motyw typu "dobro pokonuje zło i cieszcie się wszyscy, był happy end!" 




"Z Kalem było inaczej. On nie tylko patrzył, on widział. Jak nikt nigdy"



Wątek romantyczny to tragedia. Bohaterowie spotkali się w jeden dzień i już niedługo po tym ze sobą chodzili. Zdecydowanie zbyt szybko. Nie mieli nawet czasu by dobrze się poznać. Wielka miłość po jednym dniu. To niemożliwe i bardzo sztuczne. Miałam ochotę wywalić tę książkę przez okno, by już na nią nie patrzeć, ale przemogłam się i doczytałam do końca. Ale tylko dlatego, by dowiedzieć się ile jeszcze autorka skopiował z innych powieści. 

Podsumowując to wszystko, "Dotyk" to książka zupełnie nie warta uwagi. Jus Accardo skopiowała pomysły innej autorki i tylko trochę je pozmieniała. Ale to nic nie dało, bo książka jest napisana beznadziejnie. Może bym się nie domyśliła, gdyby nie bardzo podobne sytuacje. Zero oryginalności. Nie rozumiem jak można tak "pożyczać" sobie cudze pomysły, by na tym zarobić. Książki nie polecam nikomu. Jest przewidywalna i nie porusza żadnych konkretnych tematów. To po prostu opowieść o głupiej i nierozsądnej nastolatce, której jakoś wszystko się udaje. Nie warto tracić na nią czasu. 



Moja ocena: 1/10


środa, 15 października 2014

[23] Szeptem - Becca Fitzpatrick

Tytuł:  Szeptem
Tytuł oryginału: Hush Hush
Autor: Becca Fitzpatrick
Wydawnictwo:  Otwarte
Liczba stron: 328

Recenzja: 
O niektórych rzeczach mówi się tylko i wyłącznie szeptem. O sekretach skrywanych głęboko w sercu. Mrocznych tajemnicach, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. Ale dla tej zaufanej osoby robimy wyjątek i dzielimy się z nią naszymi tajemnicami. Ale nie na głos. Tylko SZEPTEM. 

Kiedy szesnastoletnia Nora zostaje przesadzona do innej ławki na lekcji biologii, myśli, że gorzej już być nie może. Ale jednak jest, bo zmuszona jest siedzieć w ławce z nieznajomym chłopakiem, który wydaje się jej odpychający, a na dodatek cuchnie cygarami. Ale wie o niej dużo. Zdecydowanie więcej niż powinien, a przecież nawet jej nie zna. Na dodatek okazuje się, że będzie musiała spędzać z nim o wiele więcej czasu. Na początku Nora traktuje go jak osobę nie wartą jej czasu, ale potem wszystko się zmienia. Dziewczyna zaczyna uświadamiać  sobie, że ten chłopak  nie jest takim, na jakiego wygląda i zaczyna dążyć do odkrycia prawdy o nim. Aby do tego dojść, będzie musiała odkryć wiele tajemnic. A prawda może okazać się szokująca. I bardzo niebezpieczna dla Nory, bo może ją... zabić. Kim tak naprawdę jest chłopak, którego jednocześnie się boi i pragnie poznać bardziej? Ale ciii... To kolejna tajemnica. Aby ją poznać, wystarczy wejść do mrocznego świata "Szeptem".



"Tak to bywa ze strachem. Budzi najgorsze instynkty"



Zacznę od tego, że nienawidzę, gdy wydawcy zdradzają za dużo fabuły, lub istotnych faktów opisem z tyłu książki, bądź okładką. W tym przypadku była to oprawa graficzna książki. Cóż za radość z odkrywania tajemnic, jeśli można się wszystkiego domyślić, patrząc na okładkę? Nie rozumiem, jak tak można. Zwłaszcza, gdy książka głównie skupia się na odkrywaniu prawdziwej tożsamości Patcha. Ale ta tajemnica już nie jest taka wielka. A to wina okładki. 


Do treści też mam zastrzeżenia. Książka trochę przypominała mi "Zmierzch". Dopatrzyłam się nawet kilku podobnych sytuacji. Między innymi to, że bohaterowie poznali się  na lekcji biologii. Postacie były dość przeciętne. Miałam wrażenie, że autorka poświęciła zbyt mało czasu na ich wykreowanie. Nie byli tacy źli, ale jednak coś mi w nich brakowało. Dajmy na przykład Patcha. Może i jest tajemniczy, przystojny i arogancki, ale to wszystko. Gdyby autorka bardziej nad nim popracowała, dodała jeszcze kilka cech, byłby znacznie ciekawszą postacią. Poza tym ta jego arogancja bardzo  mnie irytowała i jakoś nie mogłam się do niego przekonać. Co do innych bohaterów, to żaden nie przypadł mi do gustu, żadnego nie polubiłam. Nie było w nich nic, co mogłoby mi się spodobać. I nie za bardzo przejęłam się ich losem. 

Styl pisania autorki jest prosty, dzięki czemu książkę czyta się błyskawicznie. Nawet nie zauważyłam, jak szybko zleciał mi czas podczas czytania. Jeśli chodzi o akcję, to nie brakowało jej. Autorka zadbała o to, by czytelnik się nie nudził. nie było tego, na czym tak bardzo mi zależało, a mianowicie rozwinięcia głównego tematu, czyli informacji o upadłych aniołach. Książka jest głównie o nich, ale niewiele się na ten temat dowiedziałam. Miałam nadzieję na więcej, gdyż jak dotąd niewiele czytałam o upadłych aniołach. 


Wątek romantyczny zupełnie mi się nie spodobał. Był taki nijaki. I dość oklepany. Zwykła dziewczyna spotyka chłopaka z mroczną przeszłością i zakochuje się w nim. Temat przerabiany już wiele razy i zdążył mi się już znudzić. Zabrakło oryginalności...



"Trudne decyzje najlepiej powierzać losowi""



Podsumowując to wszystko, "Szeptem" to książka mająca wiele wad, z których największą jest niedopracowanie. Pozostałe są nieistotne. Wydaje się, jakby autorka spieszyła się z pisaniem książki i nie dopracowała bohaterów, oraz nie zadbała o szczegóły. Poza tym zabrakło oryginalności. Śmiało te książkę można porównywać do "Zmierzchu", bo niektóre podobieństwa rzucają się w oczy. Jeszcze do tego można zaliczyć utarty schemat, który często można spotkać w tego typu książkach. "Szeptem" nie jest niczym wybitnym, ale można spędzić z tą książką kilka całkiem przyjemnych godzin, głownie dlatego, że czyta się ją bardzo szybko. Może ja nie za bardzo się do niej przekonałam, ale fankom powieści paranormalnych i aroganckich chłopaków z pewnością przypadnie do gustu. 



"[...] pamiętaj, że człowiek się zmienia, jednak jego przeszłość nigdy"



Moja ocena: 6/10

poniedziałek, 6 października 2014

Cytaty miesiąca 5# Wrzesień

Książek w tym miesiącu zrecenzowałam niewiele, ale jak już wspominałam w poprzednim poście - niewiele miałam czasu. Cytatów też było mniej, więc postanowiłam, że wyjątkowo  w tym miesiącu będzie ranking pięciu najlepszych cytatów, zamiast dziesięciu. Nie ma sensu wybierać dziesięć, jeśli nie ma na tyle ciekawych. Tak więc zaczynajmy :) 


 MIEJSCE 5
[Milion słońc]


MIEJSCE 4
[Zagubiony heros]


MIEJSCE 3
[Wybrani]
Coś mnie w tym tekście urzekło, wydaje się prawdziwy. Postawmy się w roli autora. Postacie są jego pionkami, to on decyduje o wszystkim, planuje każdy krok. Autorka bardzo ciekawie ujęła ten fakt :)


MIEJSCE 2
[Zagubiony heros]
Ten cytat może i nie jest życiowy, ani nie wiadomo jak przemyślany, ale rozśmiesza mnie. Uwielbiam humor pana Riordana, zawsze ma jakieś błyskotliwe teksty. A tu dialog pomiędzy Leonem, a Butchem. Tak, uwielbiam Leosia, ma duże poczucie humoru :) 


MIEJSCE 1
[Zagubiony heros]
A tu taka prawda życiowa. Każde zwycięstwo wiąże się z ryzykiem, a im ono większe, tym więcej ryzykujemy, czyż nie? 




To tyle na ten miesiąc. Wybaczcie, że tylko 5 cytatów, ale zrecenzowałam zbyt mało książek w tym miesiącu. Ale postaram się w październiku napisać nieco więcej. 

Podobał się wam któryś z tych cytatów? 

piątek, 3 października 2014

Zdobycze wrześniowe

Bardzo was przepraszam za ostania nieobecność na blogu, ale czasu naprawdę miałam niewiele. Nauczyciele tak się uwzięli na moją klasę, że codziennie mam jakieś kartkówki. Ale trudno się dziwić, w końcu w kwietniu będę pisać egzamin gimnazjalny. Poza tym przygotowuję się do konkursu kuratoryjnego i muszę czytać lektury. Ale przynajmniej moja tematyka, bo dali mitologię :) To nic, że mam do przeczytania całą "Odyseję", która pisana jest wierszem. I tak będzie ciekawie. Przeczytałam dopiero ponad 60 stron, a już dwa razy spotkałam się z imieniem Perseusz. Osoby, które czytały książki Ricka Riordana na pewno zrozumieją o co chodzi. Ogólnie, to postaram się w miarę regularnie publikować recenzję, by nie było tu takich pustek.
Nie przedłużam już, tak oto prezentuje się mój stosik z września: 


Od góry:

1. Zagubiony Heros - z wymiany. Moja opinia TU.

2. Aż po horyzont - wygrana w konkursie na facebooku, recenzja pojawi się w najbliższym czasie.

3. Niezgodna - pożyczona z biblioteki. Czytałam ją już raz, ale zachciało mi się po raz kolejny :) Nie mam takiej obsesji na punkcie Niezgodnej jak przyjaciółka (to prędzej obsesja na punkcie Tobiasa), ale chcę przypomnieć sobie całą trylogię. Oczywiście recenzja pojawi sie na blogu jeszcze w tym miesiącu.

4. Zbuntowana - jak wyżej.


To tyle na ten miesiąc. Stosik raczej skromniutki, ale to i tak coś. Przynajmniej moje prywatne zbiory powiększyły się o dwie nowe książki. Ale nie tylko. Mam jeszcze ponad 60 ulotek z filmów takich jak "Zostań, jeśli kochasz" i "Więzień Labiryntu". Zawsze zbieram ulotki, gdy zostanie zekranizowana jakaś książka, którą czytałam, więc i tym razem nie mogło być inaczej :)

I takie pytanie na koniec: Czytaliście którąś z książek z mojego stosika? 

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka