Tytuł: Utrata
Tytuł oryginału: Ruin
Autor: Rachel Van Dyken
Wydawnictwo: Feeria
Liczba stron: 304
|
Wyobraź sobie, że w jednej chwili twoje starannie poukładane życie staje się jedną wielką ruiną. Wszystko zmienia się nieodwracalnie, a wraz z nim także ty. Nagle tracisz oboje rodziców i dobrze wiesz, że nic ci ich nie zwróci. A najgorsza jest świadomość, że nie zdążyłeś się z nimi pożegnać. Potem wszystko dzieje się stopniowo: zamykasz się w sobie, izolujesz od otaczającego świata i chcesz zostać już tak zawsze, bo życie straciło dla ciebie sens...
W takiej sytuacji znajduje się Kiersten. Odkąd zginęli jej rodzice, życie stało się dla niej istną męką. Nie potrafi pogodzić się z przeszłością, ale musi jakoś dalej funkcjonować. Zaczyna naukę w collegu i już pierwszego dnia jej życie zaczyna się zmieniać. A to za sprawą Westona, na którego przypadkowo wpada. Z czasem ich znajomość zaczyna się rozwijać. Chłopak ma duży wpływ na Kiersten, dzięki czemu ta powoli zaczyna otwierać się na świat i godzić z tragedią z przeszłości. Ale Wes także coś ukrywa. Swoją chorobę, z którą zmaga się już od jakiegoś czasu. Był już ze wszystkim pogodzony, a przynajmniej do czasu, gdy poznał Kiersten. Od tej chwili obudziła się w nim wola walki. Tyle, że to może nie wystarczyć... Co, jeśli szansa na ratunek nieodwołalnie wiąże się z utratą?
"Życie nie jest sprawiedliwe, ale to jak je przeżyjemy, to właśnie jest cudowne. To dar. A każdy dar jest inny, każda ścieżka jest inna. Ta z jakiegoś powodu jest nasza i im szybciej się z tym pogodzimy, tym szybciej przestaniemy płakać i zaczniemy żyć."
Na początku miałam mieszane uczucia co do tej książki. Niby zapowiadała się dobrze, ale jakoś nie mogłam się za nią zabrać. W końcu się przełamałam i okazało się, że jest lepsza, niż przypuszczałam. Porusza istotne tematy, takie jak choroba, śmierć, czy depresja. Może sprawiać wrażenie zwykłej powieści z gatunku new adult, ale kryje w sobie coś więcej.
Bohaterowie to cała gama różnych charakterów. Autorka dobrze ich wykreowała, pokazując zarówno ich wady, jak i zalety. A zwłaszcza Westona, który była naprawdę niesamowitą postacią. Jak na 21-latka był bardzo dojrzały, a jego postawa i przemyślenia wpłynęły nawet na mnie. Mówił tak mądrze, że wydawało mi się, jakby żył na tym świecie o wiele dłużej. Jego historia uświadomiła mi, ja kruche jest życie i że trzeba je wykorzystać, jak najlepiej się da. Trzeba starać się być lepszym człowiekiem, bo nigdy nie wiadomo, kiedy nadejdzie koniec.
Główną rolę w Utracie grała miłość. To ona była powodem do walki z chorobą i przeciwnościami losu, które napotykali bohaterowie. Podobała mi się delikatna relacja, która łączyła Wesa i Kiersten. To, że ta miłość stopniowo się pogłębiała, a choroba nie była w stanie jej zniszczyć. Na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie jakiegoś romansidła, ale nie dajcie się zwieść - ta książka jest czymś ambitniejszym.
"Ludzie wierzą, że mają wpływ na to, co się im przytrafia, gdy tak naprawdę… życie biegnie własnym torem i czasami jest za późno. A czasami za wcześnie. Bywa, że dokonujemy złych wyborów, ale bywa i tak, że nasze wybory okazują się dobre. Mówimy tak, gdy coś idzie nie po naszej myśli. Nie kwestionujemy naszych decyzji, jeśli wszystko układa się, jak trzeba. Zaczynamy je kwestionować, gdy wszystko się wali."
Język autorki był prosty, czasami wręcz filozoficzny (mam tu na myśli przemyślenia Westona). Powieść czytało mi się bardzo szybko i z niecierpliwością oczekiwałam zakończenia, by poznać odpowiedź na pytanie, które najbardziej mnie nurtowało. I to od samego początku. Szczerze powiedziawszy, to spodziewałam się czegoś innego, ale jak widać Rachel Van Dyken odeszła od utartych schematów związanych z ciężkimi chorobami.
Utrata to książka o walce z chorobą i nadziei, która może zdziałać cuda. Zdecydowanie nie jest zwykła powieścią z gatunku new adult - porusza wiele poważnych tematów i skłania do refleksji nad własnym życiem. Można w niej znaleźć wiele prawdziwych sentencji, gdyż jeden z bohaterów ma naprawdę mądre przemyślenia, pomimo swojego młodego wieku. Jeśli szukacie czegoś lekkiego, z dużą dawka miłości i niecodziennych problemów, to ta książka będzie idealnym rozwiązaniem. Tu każdy koniec staje się nowym początkiem, a nadzieja jest silniejsza niż śmierć.
"Czasami mamy wrażenie, że Bóg postawił na nas krzyżyk, gdy tak naprawdę daje nam drugą szansę."
Moja ocena: 7/10
Może być nawet ciekawa, może kiedyś po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja xx
Myślę,że "Utrata" to coś dla mnie i w najbliższym czasie muszę się do niej dobrać *-*
OdpowiedzUsuńhttp://czytam-ogladam-recenzuje.blogspot.com/
Mam ją! Mam ją! Dostałam ją na urodziny :) Mam nadzieję, że przypadnie mi do gustu :D
OdpowiedzUsuńWidziałam ją w biedronce, ale nie byłam do niej przekonana i nie kupiłam jej. Teraz żałuję.
OdpowiedzUsuńOstatnio często spotykam recenzje tej książki. Mnie jakoś na razie do niej nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńCzytałam i... wręcz się zakochałam. Niby nic nadzwyczajnego, a jednak ma "to coś" co sprawia, że mogę ją polecić każdej nastolatce i nie tylko.
OdpowiedzUsuńhttp://chcecosznaczyc.blogspot.com/
Jestem tu pierwszy raz, a blog już przypadł mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać "Utratę", ale miałam mieszane uczucia, dlatego zaczęłam szukać jakiejś recenzji w internecie. Więc trafiłam tutaj.
Dzięki tobie mam wielką ochotę na wieczór z "Utratą"
Mam nadzieję, że jak najszybciej przeczytam :)
OdpowiedzUsuńW pełni się z Tobą zgadzam, książka jest lekka i raczej ma umilać. :D
OdpowiedzUsuńKusi mnie ta książka, bo chociaż na pierwszy rzut oka wygląda średnio zachęcająco, to jednak słyszałam o niej dużo dobrego i chciałabym ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuń