czwartek, 31 lipca 2014

[13] Requiem - Lauren Oliver




















Tytuł: Requiem
Tytuł oryginału:  Requiem
Autor: Lauren Oliver
Wydawnictwo:  Moondrive (Otwarte)
Liczba stron: 392


Opis:
 Rewolucja rozlewa się na cały kraj, oddziały rządowe śledzą i brutalnie tępią grupy Odmieńców. Jako członkini ruchu oporu Lena znajduje się w samym centrum konfliktu. Rozdarta między Aleksem i Julianem walczy o swoje życie i prawo do miłości. 
W tym samym czasie Hana prowadzi bezpieczne, pozbawione miłości życie u boku narzeczonego – nowego burmistrza Portland. Wkrótce drogi dziewczyn znów się zejdą, a ich spotkanie doprowadzi do bolesnej konfrontacji. 

Czy można wybaczyć zdradę? Czy mury wreszcie runą? 


Recenzja:
Wolność.
Każdy z nas jej pragnie. Wolności słowa, wolności wyboru. Za wszelką cenę chcemy to mieć, prawda? Bo życie w niewoli, gdzie każdy nasz ruch jest kontrolowany, to nie prawdziwe życie. Lena uciekła do Głuszy. Przedostała się przez mury do upragnionej wolności. Ale za cenę życia Aleksa, którego tak bardzo kochała. Chłopak zginął, by ona mogła przedostać się na drugą stronę. A przynajmniej tak myślała. 
Dziewczyna nauczyła się żyć bez Aleksa, zaczęła wszystko od nowa. Poznała nawet Juliana, który odmienił jej życie i pozwolił odciąć się od przeszłości. Szczęście stało się real, aż tu nagle... pojawił się chłopak, który miał już nie żyć. Zmieniony nie do poznania, jakby był zupełnie inną osobą. 
Lena musi stawić czoło wszystkim przeciwnościom, które staną na jej drodze, a koniec się zbliża. Nowy burmistrz za wszelką cenę chce wyeliminować wszystkich Odmieńców, raz na zawsze uwolnić ludzi od straszliwej choroby, jaką jest amor deliria nervosa. A ruch oporu nie zamierza się poddać.. Ludzie będą walczyć o miłość, wolność, a wraz z nimi Lena, Raven i inni, którzy się nie poddali. A więc zburzmy mury. Te ceglane i te mentalne. 
Bądźmy wolni. 




"Są straty, po których nigdy się nie otrząśniemy"



"Requiem" to ostatni już tom trylogii "Delirium", która stała się jedną z moich ulubionych historii. tym razem narratorki są dwie  - Lena, należąca do ruchu oporu, walcząca o wolność i prawo do miłości. Oraz Hana, niegdyś przyjaciółka Leny, która próbuje ułożyć sobie życie u boku przyszłego burmistrza Portland. Życie obu dziewczyna z każdą stroną coraz bardziej się komplikuje. Pojawiło się też kilka nowych postaci. Najbardziej z nich zaintrygowała ich Cassie, dziewczyna, która wiedziała zbyt wiele. Nie mogę nic więcej o niej pisać, gdyż byłby to spoiler, ale dorzucę tylko,że autorka miała bardzo ciekawy pomysł. 

Nie dało się nie zauważyć zmian u bohaterów. Oczywiście mam na myśli Aleksa. Chłopak, który nauczył Lenę kochać, chłopak o ciemnych miedzianych oczach i włosach jak korona jesiennych liści - zmienił się nie do poznania. Momentami miałam wrażenie, że to zupełnie ktoś inny, że to nie Alex, którego tak bardzo polubiłam. Miałam nawet ochotę zamknąć książkę i rzucić ją jak najdalej od siebie, bo to nie był prawdziwy Alex...

Jak to już przystało na autorkę - akcji w książce nie brakowało. Z zapartym tchem śledziłam losy bohaterów, nie mogłam oderwać się nawet na chwilę. uroniłam też kilka łez, choć to było niewiele, w porównaniu do tego co czułam przy czytaniu "Delirium". Zauważyłam też pewien fakt: Postacie, które lubimy, do których tak bardzo się przywiązujemy zawsze muszą umierać. w ostatnim tomie trylogii, lub serii. I nie jest tak tylko u pani Oliver. Tak samo było u pani Collins, Roth, czy słynnego "wujka" Riordana. Te postacie po prostu umierają  - i szkoda. Mam wrażenie, że wszyscy autorzy zmówili się, by pozabijać nasze ulubione postacie...




"Musisz ranić, bo inaczej sam zostaniesz zraniony"



Wspomnę jeszcze  o zakończeniu. Muszę przyznać, że nie tego się spodziewałam. Myślałam, że pani Oliver zakończy tę historie mocno i definitywnie, a okazało się, że było zupełnie inaczej. Miałam wrażenie, jakby ktoś wyrwał dalsze strony, albo po prostu zapomniał dodrukować. Ale autorka najwyraźniej chciała, by czytelnik sam dopowiedział sobie to, co potoczy się dalej. 

Podsumowując to wszystko, "Requiem" to książka, którą z pewnością warto przeczytać. Żal mi było rozstawać się z tą fenomenalną trylogią. Bardzo polubiłam bohaterów i nie chciałam dopuścić do myśli faktu, że to już koniec. Nie byłam usatysfakcjonowana zakończeniem, ale z drugiej strony mogłam dopowiedzieć sobie dalsze losy bohaterów (i zabiłam w myślach pewną osobę, której nie znosiłam) A wtedy było zdecydowanie lepiej. Oczywiście i tym razem autorka czegoś nas uczy. Tym czymś były dwa słowa: Zburzcie mury. Więc to zróbmy, cieszmy się upragnionym szczęściem i wolnością. Kochajmy bez granic. 



"Nie przestaje mnie zdumiewać, że ludzie są nowi każdego dnia. Że nigdy nie są tacy sami. Trzeba ich ciągle wymyślać. Zresztą oni też muszą ciągle wymyślać samych siebie"



Moja ocena: 9/10


***
Dawno nie było żadnej recenzji, ale byłam na krótkich wakacjach poza domem i nie miałam jak publikować postów. Mój brak obecności postaram się jak najszybciej odrobić :) 
Pozdrowienia dla wszystkich czytelników tego bloga! 

piątek, 18 lipca 2014

[12] Alicja i Lustro Zombi - Gena Showalter















Tytuł: Alicja i Lustro Zombi
Tytuł oryginału:  Alice Through the Zombie Glass
Autor: Gena Showalter
Wydawnictwo:  Mira
Liczba stron: 444


Opis: 
Zombi skradają się nocą. Zapomnijcie o krwi i mózgach. One pragną ludzkich dusz. Niewiele mogą mi odebrać, skoro straciłam wszystko, co najcenniejsze: rodzinę i przyjaciół. Ale po kolejnym ataku zrozumiałam, że zawsze może być jeszcze gorzej. Nagle lustra wokół mnie ożyły, a ja zaczęłam słyszeć głosy umarłych. Mroczna siła popycha mnie ku złu, każe robić straszne rzeczy. Potrzebuję pomocy, by uciszyć ciemność, której pozwoliłam przemówić. Nie mogę się poddać…


Recenzja: 
Drogi Czytelniku, wyobraź sobie, że zostałeś ugryziony przez zombi. Infekcja rozchodzi się po twoim ciele, zaczynasz myśleć tylko o jednym...
Gryźć...
Dostajesz antidotum w porę i wydaje ci się, że już wszystko jest dobrze. Ale wtedy okazuje się, że masz w sobie jakąś zmutowaną toksynę, która wcale nie zniknęła po podaniu antidotum. Czujesz się coraz gorzej. Złe myśli powracają...
Ranić...
Stajesz się zagrożeniem dla najbliższych osób. Co jakiś czas odzywa się w tobie natura zombi i chcesz tylko... 
Zabijać...
Wciąż dostajesz antidotum i masz nadzieję, że ci się poprawi, że toksyna zniknie. A potem patrzysz w lustro i uśmiecha się do ciebie twoje odbicie, chociaż twój wyraz twarzy jest zupełnie inny. Okazuje się,że  to twój sobowtór, zombi w twojej duszy.  I chce przejąć nad tobą władzę. Jest coraz gorzej, w głowie wciąż słyszysz te same słowa. 
Gryźć, ranić, zabijać...
A najgorsze jest to, że nie możesz się im oprzeć. Co byś wtedy zrobił? 

W takiej właśnie sytuacji jest Ali. Zauważa u siebie cechy,które posiadają zombie.  Na dodatek jej życie uczuciowe coraz bardziej się komplikuje. Cole zaczyna się dziwnie zachowywać, a jakby jeszcze  tego  wszystkiego było mało, pojawia się była dziewczyna jej chłopaka, która za wszelką cenę chce go odzyskać. I jest jeszcze Gavin, z którym zaczyna mieć wizje, które nie za bardzo podobają się Cole'owi...  Czy Ali wybrnie w tego wszystkiego zanim będzie za późno? 




"Umieranie to jedyny sposób, by żyć naprawdę. Może właśnie o to chodzi. Może musiałam umrzeć"



Już na początku przyznaję, że autorka się postarała. Ta część o wiele bardziej mnie wciągnęła. Więcej akcji, więcej zaskakujących momentów i i mamy patent na świetną książkę. Wprost nie mogłam się oderwać. W drugiej części przygód Alicji pojawiły się nowe postacie. Gavin i Veronica - dwójka zabójców z Atlanty. Gavina polubiłam natychmiast. Może i był z niego podrywacz, który nigdy nie miał dziewczyny na dłużej, ale było w nim coś takiego, co sprawiło, że zyskał moją sympatię. Natomiast Veronica od pierwszego spotkania mnie irytowała. Nie dość, że kiedyś była dziewczyną Cole'a, to jeszcze za wszelką cenę próbowała go odzyskać. Akcja tym razem nie była już tak łatwa do przewidzenia. I akcja i prosty język autorki sprawił, że te 450 stron przeczytałam bardzo szybko. Pani Showalter wreszcie wykorzystała swój potencjał. W książce nie brakowało zaskakujących i intrygujących momentów. Musze przyznać,że bardzo spodobał mi się pomysł z A.Z i umieszczeniem jej w odbiciu lustra. Ale więcej o tej postaci nie mogę napisać, ponieważ zdradziłabym za dużo fabuły. 
Wątku romantycznego było trochę mniej niż w pierwszej części, gdyż autorka bardziej skupiła na akcji i problemach głównej bohaterki. Poza tym myślę, że gdyby znów było tak "cukierkowo" pomiędzy głównymi bohaterami, to ten wątek stałby się nudny. A pewne wydarzenia sprawiły, że stał się barwny i bardziej mi się spodobał niż  ten w "Alicji w Krainie Zombi". 



"Pokładaj nadzieję w czymś właściwym, a będzie to lina ratunkowa. Pokładaj nadzieję w czymś niewłaściwym, a będzie to pętla na szyję."



Dorzucę jeszcze kilka słów o okładce. Jest troszkę... jakby to ująć... straszna. Bardziej spodobała mi się ta z pierwszego tomu, była bardziej delikatniejsza. Ale i tak nie jest taka zła. Niedawno zobaczyłam okładkę do "Queen of Zombie Hearts", czyli trzeciej części Kronik Białego Królika i się załamałam. Nie dość, że wygląda gorzej niż pozostałe, to jeszcze jest częściowo różowa. Nie żebym miała coś do tego koloru,ale pierwsze dwie części były w błękicie i spodziewałam się,że trzecia też będzie w tym kolorze. 

Podsumowując to wszystko, "Alicja i Lustro Zombi" jest o wiele lepsza od swojej poprzedniczki. Autorka bardziej skupiła się na akcji i wyszło jej to na dobre. Książkę polecam każdemu, a zwłaszcza tym, którym pierwszy tom nie przypadł do gustu. Druga część jest o wiele lepsza i z niecierpliwością czekam na trzecią. Mam nadzieję, że jak najszybciej pojawi się u nas w Polsce.  



"Czasem najmądrzejsza decyzja wydaje się najbardziej niemądra"



Moja ocena:  8/10


czwartek, 10 lipca 2014

[11] Alicja w Krainie Zombi - Gena Showalter


















Tytuł: Alicja w Krainie Zombi
Tytuł oryginału:  Alice in Zombieland
Autor: Gena Showalter
Wydawnictwo:  Mira
Liczba stron: 505


Opis: 
Żałuję, że nie mogę się cofnąć w czasie i postąpić inaczej w wielu sprawach. Powiedziałabym swojej siostrze: nie. Nigdy nie błagałabym matki, by porozmawiała z ojcem. Zasznurowałabym usta i przełknęła te nienawistne słowa. Albo chociaż uściskałabym siostrę, mamę i tatę po raz ostatni. Powiedziałabym, że ich kocham. Żałuję... tak, żałuję.
Jej ojciec miał rację. Potwory istnieją...
By pomścić śmierć rodziny, Alicja musi się nauczyć, jak walczyć z zombi.
Nie spocznie, dopóki nie odeśle każdego żywego trupa z powrotem do grobu. Na zawsze.


Recenzja: 
Zombi to żywe trupy zjadające ludzkie ciało. Ich motto to gryźć, ranić, zabijać. Wierzysz w nie? Jeśli nie to powinieneś jak najszybciej w nie uwierzysz. Bo tak naprawdę istnieją. Są czymś w rodzaju duchów i nie każdy może je zobaczyć. Alicja w dniu swoich szesnastych urodzin traci wszystko. Mamę, tatę, ukochaną siostrę Emmę. Oni wszyscy giną w wypadku samochodowym, a Alicja jako jedyna uchodzi z życiem. Ale zaraz po wypadku, jeszcze przed  straceniem przytomności widzi, jak grupka zombi rozrywa ciało jej mamy na kawałki... A to wszystko przez jej niewinną zachciankę, by obejrzeć występ siostry, który kończył się już po zmierzchu. Jej tata wiedział, że zombi istnieją i przez lata próbował chronić przed nimi siebie i swoja rodzinę. Alicja myślała, że ma jakąś obsesję i nie traktowała tego poważnie. Ale nie wiedziała, jak bardzo się myliła...

Po tym traumatycznym przeżyciu dziewczyna musi zacząć nowe życie. Przeprowadza się do dziadków i zaczyna naukę w nowej szkole, ale jak się potem okazuje - tej samej, do której chodzili jej rodzice. Już w pierwszym dniu spotyka tam chłopaka o fiołkowych oczach. A gdy ich wzrok po raz pierwszy się spotyka, dzieje się coś bardzo dziwnego... A potem okazuje się, że grupka zombi usilnie próbuje ją dopaść. Na domiar złego za każdym razem, gdy ma się coś stać na niebie pojawia się chmura w kształcie białego królika... Jaki los czeka Alicję?



"- Biłaś się kiedykolwiek? [...] Bo wyglądasz jak ktoś z bajki. 
- Na przykład czarownica? [...]
- Daj spokój. Na przykład księżniczka."




Pierwszy raz spotkałam się z motywem zombi w  paranormal romance i muszę przyznać, że spodobał mi się ten pomysł. Ale spodziewałam się po książce zupełnie co innego, a mianowicie coś bardziej w stylu "Alicji w Krainie Czarów", bo właśnie od tej powieści autorka zapożyczyła tytuł i główną postać. W sumie, to początek nawet się na to zapowiadał, gdyż pojawił się motyw białego królika. ale potem książka nie miała nic wspólnego z dziełem Lewisa Carrolla. Jednak nie wpłynęło to zbytnio  na moją ocenę "Alicji...". 
Postacie  w książce zostały wykreowane w miarę dobrze. Autorka skupiła się głównie na Ali. Zmieniała coraz bardziej, w miarę jak przewracałam kolejne kartki książki. Ale jeśli myślisz, że urocza blondynka z niebieskimi oczami może być bezbronna, to  się grubo mylisz. Ali zaczęła walczyć z zombi, bo w nie uwierzyła i chciała pomścić śmierć rodziny. W końcu przestała myśleć, że one nie istnieją i przez to stała się silniejsza. Ale to też zasługa Cole'a, który zaczął ją szkolić. Ten chłopak ma oczy koloru fiołków i to nie są szkła kontaktowe. Po prostu taki się urodził. 
Muszę też wspomnieć o Cat.  Polubiłam ją chyba najbardziej. Może i miała trochę irytujący charakter, ale było w niej coś, co sprawiało, że gdy tylko była o niej mowa, uśmiechałam się. 

Akcja toczyła się szybko, choć brakowało w niej różnorodności. Głównie były to ataki zombi, ale raz na jakiś czas coś innego. Fabuła była do przewidzenia. Spodziewałam się pewnych sytuacji, które  potem się zdarzyły. Wątek romantyczny nie za bardzo mi się spodobał. Opisy pocałunków głównych bohaterów mogłyby się nawet znaleźć w romansach dla dorosłych. W sumie to nie dziwię się, że tak jest, ponieważ autorka pisze takie książki.  Okładka "Alicji..." jest mroczna i głównie dlatego zwróciłam uwagę na tą książkę. 
A jak się okazało, powieść pani Showalter wcale nie była tak mroczna za jaką ją brałam. Spodziewałam się czegoś... lepszego. 





"Umieranie to jedyny sposób, by żyć naprawdę"



Podsumowując to wszystko, "Alicja w Krainie Zombi" to książka która może wciągnąć. Pomimo swoich 500 stron czyta się ją bardzo szybko.Historia Ali jest ciekawa, ale nie dajcie się zwieść - wcale nie przypomina tej z powieści Lewisa Carrolla.  Książka może i nie jest arcydziełem, i raczej nie będzie, ale mimo to spodziewałam się troszkę więcej po autorce. mam nadzieję, że w drugiej części Kronik Białego Królika autorka bardziej się postara i będzie jeszcze ciekawiej niż w pierwszej. Książkę polecam  każdemu, któremu znudziły się już romanse paranormalne o wampirach czy wilkołakach, teraz nadszedł czas na zombi! 



Moja ocena:  7/10


poniedziałek, 7 lipca 2014

[10] Pandemonium - Lauren Oliver



















Tytuł: Pandemonium
Tytuł oryginału:  Pandemonium
Autor: Lauren Oliver
Wydawnictwo:  Moondrive (Otwarte)
Liczba stron: 376

Opis: 
Lena żyje w świecie, w którym [miłość] uznano za niebezpieczną chorobę, a ludzie poddawani są zabiegowi, po którym już nigdy nie będą mogli kochać. Tuż przed operacją dziewczyna zakochuje się w Aleksie. Ich wspólna ucieczka kończy się tragicznie... Wśród dymu i płomieni Lena widzi twarz ukochanego po raz ostatni.
Zrozpaczona przystępuje do ruchu oporu, by walczyć o wolność i [miłość]. Na jej drodze staje tajemniczy Julian.

Czy można pokochać największego wroga?


Recenzja: 
Przeszłość jest martwa. Nie żyje. Nie może powrócić tak samo, jak człowiek, który już umarł. Najlepiej o niej zapomnieć, ale jest to niemalże niewykonalne. Bo jak zapomnieć o swoim życiu, o ludziach, których się kocha? Nie da się, nawet jeśli to wszystko wywołuje w nas jedynie ból. A zapomnienie jest ukojeniem. Lena chciała uciec do Głuszy razem z Aleksem. I jej się to udało. Ale tam, po drugiej stronie, wśród dymu i płomieni po raz ostatni widzi twarz ukochanego chłopaka. Dalszą drogę musi już pokonać sama. Nie poddaje się, chociaż mogłaby to zrobić. Przecież Alex zginął... I właśnie tam - w Głuszy, z bólem rozrywającym serce - znika Lena Halloway, a w jej miejsce rodzi się nowa Lena Morgan Jones, zmagająca się ze stratą swojej wielkiej miłości i próbą rozpoczęcia nowego życia. A w Głuszy życie wcale nie jest łatwe. Trzeba zmagać się z głodem, zimnem, oraz chorobami, na które czasem nie ma lekarstwa... Lena poznaje wiele nowych ludzi i próbuje zapomnieć o tym, co było kiedyś. Dostaje nową tożsamość i szansę życia w mieście, albo jak to mówiła Raven - w Zombielandzie. Dołącza się do Ruchu Oporu i dzielnie walczy - Alex na pewno by tego chciał. jej nową misją staje się podszywanie pod działaczkę AWD i śledzenie poczynań tej organizacji. Na jednym z takich spotkań poznaje Juliana Finemana,  syna szefa AWD. Pewien splot wydarzeń sprawia, że muszą działać razem, by przetrwać. A tam kiełkuje uczucie, którego nigdy nie powinno być...




"Nie ma żadnego 'przedtem'. Jest tylko teraz i to, co nastąpi zaraz po tym"



"Pandemonium" tu drugi tom trylogii "Delirium". Wydarzenia z pierwszej części tak mną wstrząsnęły, że nie pozostało mi nic innego, niż jak najszybciej sięgnąć po drugą część. Rozdziały są pisane z perspektywy Leny jako "Teraz"  i "Wtedy". Jedne są z dni, które dziewczyna spędziła w Głuszy próbując przystosować się do nowego życia, a te drugie, czyli "Teraz" opisują wydarzenia aktualne, czyli dzieje Leny jako członkini Ruchu Oporu.  Nowe postacie zostały wykreowane bardzo ciekawie: nieugięta Raven, dla której przeszłość jest martwa, groźny Tack, miły Hunter i Blue, ta mała i bezbronna dziewczynka.  Każda z tych postaci mieszkających poza murami miasta ma swoje imię, które coś oznacza. Na przykład Raven, czyli kruk; Hunter, czyli myśliwy. Bardzo ciekawy pomysł. A teraz przejdźmy do postaci spoza Głuszy, a mianowicie do Juliana.  Irytował mnie trochę, a na dodatek miał takie samo imię jak mój kot, co dość dziwnie mi się kojarzyło.  Jednym zdaniem - nie polubiłam  tej postaci.  Co do Leny, to zmieniła się. I to bardzo. Ta drobna dziewczyna,  która jeszcze przed kilkoma miesiącami bała się delirii musiała przetrwać w bezlitosnej Głuszy, w której zimno i głód są na porządku dziennym. Dzielnie walczyła z przeszłością, ze wspomnieniami dotyczącymi Aleksa, choć to było bardzo bolesne. Nie chciała dopuścić do myśli, że on naprawdę zginął. Miała nadzieję, że to sen. Że znów otworzy oczy i Alex będzie przy niej, uśmiechając się do niej promiennie. Ale z całych sił próbowała o nim nie myśleć,  jednocześnie przystosowując się do życia poza murami miasta. I to właśnie ją zmieniło. Alex stał się wspomnieniem, a ona zupełnie innym człowiekiem - silną i wytrwałą członkinią Ruchu Oporu. 

Pojawił się wątek romantyczny, chociaż nie było Aleksa. Tym razem na scenę wkroczył  Julian. Ten wątek nie podobał mi się tak bardzo jak ten z "Delirium". Julian - jak już wcześniej wspominałam - zwyczajnie mnie irytował. Swoim zachowaniem, słowami, prawie wszystkim. 

Akcja toczyła się bardzo szybko. Pani Oliver nie dała wytchnienia swojej bohaterce. Bez przerwy coś się działo, czytelnik nie mógł nudzić się nawet przez chwilę. Zakończenie powieści mocno mnie zaskoczyło. Zupełnie się tego nie spodziewałam, i potem zastanawiałam się jak to możliwe... Jestem bardzo ciekawa, jak autorka wybrnie z tego wszystkiego w ostatniej części.



" [...] gdy ból osiąga swoje maksimum i wydaje się nie do zniesienia, przechodzi przeze mnie jasność; widzę po lewej stronie błysk koloru - miedziane włosy, płonącą koronę z liści  - i wiem, że gdy tylko odwrócę głowę, on będzie tam stał,  wpatrzony we mnie, roześmiany, wyciągając do mnie ręce. Rzecz jasna nigdy nie odwracam głowy. Ale pewnego dnia to zrobię.  Pewnego dnia to zrobię, a on wróci i wszystko będzie dobrze." 



"Pandemonium" to ekscytująca i pełna akcji powieść, ale niestety nie dorównuje swojej poprzedniczce. W tej części pani Oliver skupia się głownie na przeżyciach w Głuszy i działaniach Leny dla Ruchu Oporu, ale miłości w tej książce nie brakuje. Także i w tej powieści możemy się czegoś nauczyć: że zapominanie jest bolesne i bardzo trudne, ale nie niemożliwe; że warto walczyć i nie można się tak łatwo poddawać, choćby było się bez szans. 
W "Delirium" Lena poznała miłość i przekonała się jak to jest ją stracić. Za to w "Pandemonium" musiała walczyć z tą stratą i zaczęła działać przeciw ludziom ,którzy uważają delirię za chorobę.  Jestem bardzo ciekawa, jak jej losy potoczą się w "Requiem", czyli ostatniej części tej trylogii...



"Miłość - najbardziej zdradliwa choroba na świecie. 
Miłość zabija cię...
Alex.
Zarówno wtedy, gdy cię spotka...
Alex. 
Jak i wtedy, gdy cię omija. 
Alex."


Moja ocena: 8/10


czwartek, 3 lipca 2014

[9] Porzuceni - Meg Cabot






















Tytuł: Porzuceni
Tytuł oryginału:  Abandon
Autor: Meg Cabot
Wydawnictwo:  Amber
Liczba stron: 320


Opis: 
Współczesna dziewczyna porwana w mityczne zaświaty w jednej z najbardziej oczekiwanych powieści roku ulubionej autorki wszystkich dziewczyn świata.
Meg Cabot:
Mit o Persefonie fascynował mnie już w liceum. Każdy z nas ma czasem poczucie, że jest inny, że nie pasuje do otoczenia. Marzysz, żeby spotkać kogoś wyjątkowego, kto zabierze cię do miejsca, do którego naprawdę przynależysz. O tym właśnie jest ta książka – o rzeczach tak niepokojących i magnetyzujących, jak pierwsza miłość.
Odkąd powróciła z Hadesu pojawia się przy niej on. Zawsze wtedy, gdy się go najmniej spodziewa i gdy go najbardziej potrzebuje. To tylko halucynacje – przekonują psychiatrzy. – Miałaś wypadek. Przeszłaś śmierć kliniczną. Cudem powróciłaś do życia.
Ale siedemnastoletnia Pierce im nie wierzy. Odkąd omal nie utonęła, czuje się dziwnie… jakby nie należała do tego świata. Może teraz, po przeprowadzce do nowego miasta, będzie inaczej. Nowa szkoła, nowy początek. I może wreszcie przestanie się bać.

Ale on znajduje ją i tu. Czego chce? Jaką tajemnicę kryją jego oczy - mroczne i piękne jak diament, który jej podarował? Czy chce ją przed czymś ostrzec i przekonać, że bezpieczna będzie tylko wtedy, gdy powróci z nim do jego podziemnego świata? Czy Diament Persefony przyniesie Pierce los mitycznej bogini czy miłość - potężniejszą niż śmierć…



Recenzja: 
Słyszeliście kiedyś o Persefonie?  Ta dziewczyna zerwała kwiat podziemi i została porwana przez Hadesa, Władcę Umarłych. Krążą też plotki o mitycznym diamencie Persefony, który Władca Ciemności daje swojej wybrance, a potem zabiera ją do swojego królestwa. A teraz wyobraź sobie, że to dzieje się naprawdę, nie jest tylko mitem...
Siedemnastoletnia Perce dwa lata temu umarła. Dosłownie. Potknęła się, wpadła do wody i utonęła. A to wszystko przez zwierzątko, które chciała uratować. Ale jednak powróciła do życia.  Lekarze mówili, że przeżyła śmierć kliniczną, że cudem powróciła dzięki lodowatej wodzie w basenie. Ale Pierce wie, że było inaczej. To ona mu uciekła i wróciła z Podziemia. Ale jeszcze zanim to się stało, otrzymała od NIEGO  naszyjnik z diamentem, który miał zapewnić jej ochronę. 

Teraz, po dwóch latach od tego wydarzenia przeprowadziła się z mamą na Isla Huesos, by w końcu zapomnieć o przeszłości i zacząć nowe życie. I ma nadzieję, że tam GO nie spotka. Ale nic nie idzie po jej myśli. Ich drogi znowu się krzyżują, tym razem na cmentarzu. I Pierce już wie, że życie na Isla Huesos wcale nie będzie takie łatwe... Kim tak naprawdę jest John i czego chce od Pierce? Jaki los spotka dziewczynę? Czy ucieknie przed śmiercią?




  "- (...)Miałaś być martwa. Ale jesteś tak głupia, że nawet umrzeć nie potrafiłaś jak należy, co?"



Zobaczyłam tę książkę wśród bibliotecznych nowości i od razu porwałam ją z półki. U mnie w bibliotece nowości to rzadkość, więc panuje zasada kto pierwszy ten lepszy, bo potem już ciężko dostać jedną z nowości. A, że potem okazało się,  że "Porzuceni" jest książką opartą na greckiej mitologii,  to musiałam przeczytać ją od raz, ponieważ mam pewien sentyment do mitów. Po częśći też zachęciły mnie ozdabiane strony i cytaty na początku każdego rozdziału.  W powieści pani Cabot bez przerwy spotykamy się z mitologią. Pojawia się tam diament Persefony, Świat Podziemi, oraz ON - Władca Umarłych. 

Książkę czyta się dosyć szybko, autorce udało się dobrze wpleść mit w teraźniejszość, dzięki czemu powieść miała swój mroczy klimat. Akcja jednak toczyła się zbyt wolno. Dziewczyna kłóciła się z Johnem, chodziła to do szkoły, to na cmentarz. Brakowało  nagłego zwrotu akcji, zaskoczenia, czegokolwiek, co ożywiłoby tę książkę. Ale nic z tego. Nawet dobrego punktu kulminacyjnego nie było. O bohaterach też nie można powiedzieć wiele dobrego.  O ile Pierce można było jeszcze znieść, to Johna już w ogóle.  Bez przerwy irytował mnie swoim zachowaniem.  Rozumiem, może i był gburem, ale takie zachowanie to dla mnie już przesada. Pierce nie była taka zła, ale zachowywała się trochę dziecinnie, jakby wciąż miała swoje piętnaście lat. Książka nie jest nie wiadomo jakim arcydziełem, ale znowu nie jest taka zła, bo czyta się ją w miarę szybko. Może być lekturą na jeden dzień, nic poza tym. 
Wątek romantyczny - jak to zwykle w paranormal romance - pojawił się, ale nie był tak bardzo rozwinięty.  Bohaterowie przez większość książki kłócili się i czuli do siebie wyłącznie niechęć. Ehh... nie za bardzo mi się spodobał, chociaż wiązałam z nim nadzieje.




"- (...) Nigdy wcześniej nie ratowałem swojej ukochanej przed Furiami. - Zrobił zaniepokojoną minę, kiedy zobaczył, że moje oczy napełniają się łzami. - Nie płacz.

- Jak mam nie płakać? - spytałam go. - Właśnie powiedziałeś, że mnie kochasz."



Podsumowując to wszystko, "Porzuceni" to książka dość przeciętna, ale może być miłą odskocznią od codzienności, zwłaszcza dla miłośników greckiej mitologii. Powieść nie jest niczym wybitnym, ale jeśli znudziły się wam już romanse z wampirami w tle, to polecam. Mitologia też może być ciekawa! 



Moja ocena:  7/10


środa, 2 lipca 2014

Stosik Czerwcowy

Kolejny stosik, tym razem więcej książek niż ostatnim razem. Dwie z nich zdążyłam już przeczytać, ponieważ dotarły do mnie na początku czerwca. A oto  one:


Od dołu:

Alicja w Krainie Zombi - wygrana w konkursie na bravo.pl, czekałam na nią dobre dwa tygodnie, ale wreszcie doszła, recenzja pojawi się wkrótce :)

Alicja i Lustro Zombi - j.w.

Klątwa Tytana i Bitwa w Labiryncie - zakup własny. Napadła mnie jakaś obsesja na punkcie Percy'ego Jacksona i po prostu musiałam mieć dwa tomu na raz. I nie żałuję, bo książki zdążyłam już przeczytać i powiem jedno - są świetne. Recenzje obu książek pojawią się w czasie bliżej nieokreślonym :)



To będzie na tyle w tym miesiącu, kolejnego stosiku spodziewajcie się na początku sierpnia :) Które z tych książek przeczytaliście, lub macie w planach? 


wtorek, 1 lipca 2014

Cytaty miesiąca 2# Czerwiec

To już druga odsłona mojego cyklu z najlepszymi cytatami. Nie było w tym miesiącu zbyt wiele recenzji, ale za to cytatów było wiele, zwłaszcza w Delirium. A oto one: 

MIEJSCE 10



[Przez burze ognia]


MIEJSCE 9

[Delirium]

MIEJSCE 8

[Delirium]

MIEJSCE 7

[Przez burze ognia]

MIEJSCE 6

[Delirium]

MIEJSCE 5

[Delirium]

MIEJSCE 4

[Delirium]

MIEJSCE 3

[Przez burze ognia]

Ten cytat wydaje mi się taki prawdziwy. Bo rzeczywiście - czasem jesteśmy okrutni dla osób które kochamy i nie da się temu zaprzeczyć. 

MIEJSCE 2

[Delirium]

To taka prawda życiowa, która bardzo mi się spodobała. Bo trzeba iść na przód i zostawić przeszłość za sobą, nie można tym żyć, bo to już nie wróci.

MIEJSCE 1

[Delirium]

Ten tekst po prostu mnie urzekł. Niby taki zwyczajny, ale ma w sobie coś. Nie mówię, że inne cytaty pani Oliver są gorsze, ale ten najbardziej mi się spodobał. 




To będzie tyle na dzisiaj. Kolejnego rankingu spodziewajcie się na początku sierpnia :)


Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka