Po co komu stałe związki? Zobowiązania i przywiązanie emocjonalne do drugiej osoby nie jest jedyną opcją. Wystarczy wybrać się do klubu, znaleźć kogoś na jedną noc i cieszyć się chwilą. Ale jak długo można tak żyć? Serce w końcu upomni się o coś więcej, wbrew wyznawanym zasadom. A wtedy wszystko inne stanie się nieistotne. Błahe. Głupie. W pamięci pozostanie tylko jedna twarz.
Allie Hayes nie wie, co zrobić ze swoim życiem, gdy już ukończy studia. Na dodatek niedawno rozstała się z chłopakiem, a rana wciąż jest świeża. Problemy się mnożą, a ona potrzebuje odskoczni od rzeczywistości. Dlatego też nie potrafi oprzeć się Deanowi, nieziemsko przystojnemu hokeiście, do którego garną się tabuny dziewczyn. W końcu co jej szkodzi? To tylko przygoda na jedną noc, bez żadnych zobowiązań. Ale czy aby na pewno? Co jeśli los przygotował dla tych dwojga coś innego?
„Pewnie ma to sens. Celebrowanie życia w obliczu śmierci. Potrzeba przytulenia się do kogoś, namacalny związek z żywym, oddychającym człowiekiem”.
Dużo osób zachwalało twórczość Elle Kennedy i byłam coraz bardziej zdecydowana, by po nią sięgnąć. Padło na losy Allie i Deana... ale to chyba nie była dobra decyzja. Nie oczekiwałam po niej cudów, ale mimo wszystko okazała się mocnym średniaczkiem. Próbowałam znaleźć w niej jakieś plusy, ale niestety nie było tego zbyt wiele.
Od pierwszych stron zostałam wciągnięta do typowej studenckiej rzeczywistości, pełnej młodych ludzi cieszących się życiem i planujących własną przyszłość. W końcu college to czas szaleństw, dlatego też nie mogło zabraknąć rozpalającej zmysły miłości, imprez i brania garściami tego, co w życiu najlepsze.
Bohaterowie byli całkiem dobrze wykreowani. Ale pojawił się pewien problem: nie mogłam znieść Deana i jego tak zwanego Małego Deana. Bogaty, przystojny i pragnący przelecieć wszystko, co tylko się rusza. Był idealnym przykładem mężczyzny, od którego każda poukładana dziewczyna powinna trzymać się z daleka. Momentami działał mi na nerwy. Konwersacja z nim równała się z podrywem, sprośnymi żartami i propozycją szybkiego numerku. Jedynie Allie zdawała się być rozsądną osobą, którą można było polubić. Hamowała niektóre dzikie zapędy Deana, sprawiając, że stawał się znacznie bardziej znośny.
„A najgorsze, że nadzieja częściej niż rzadziej prowadzi do rozczarowania”.
Wątek romantyczny był jednym z najważniejszych elementów fabuły. Miłość była czymś niespodziewanym, co nie miało prawa się pojawić. Uczucia zapoczątkowały znaczne zmiany w życiu bohaterów. Jedyne, do czego muszę się przyczepić, to sceny łóżkowe. Było ich zdecydowanie zbyt wiele. Niemalże każde spotkanie Allie i Deana do tego prowadziło. Niekiedy byłam już zniesmaczona ciągle pojawiającym się identycznym schematem.
Podsumowując, Podbój to typowy romans nabuzowanych gwałtownymi emocjami studentów. Nie oczekiwałam od tej książki zbyt wiele, ale i tak okazała się mocno przeciętna. Nie wiem, co inni w niej widzą, bo ja dostrzegłam tylko wielokrotnie powielane schematy w new adult. Pomijając Deana i jego irytującą osobowość, to czytało mi się całkiem przyjemnie. Ale chyba coraz bardziej zaczynam zrażać się do tego gatunku... Nie odradzam, ani nie polecam. Jeśli ktoś ma ochotę, to proszę bardzo. Ale można się zawieść.
„Nie można być całym światem dla drugiego człowieka. To nie jest zdrowe, AJ. Jeśli całe życie jest skoncentrowane na jednej rzeczy, jedynej osobie, to co ci zostanie, jeśli tej osoby zabraknie?”.
Moja ocena: 5/10
Za możliwość poznania historii Allie i Deana dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.
Czytałam "Błąd" i nie sięgnę raczej po dalsze części, twórczość pani Kennedy nie przypadła mi do gustu.
OdpowiedzUsuńPozdrwaiam.
"Błędu" nie dane mi było czytać i raczej nie zapowiada się na to w najbliższej przyszłości :)
UsuńNie mialam okazji czytac, ale mam chec zabrac sie. Hm...nie wiem. Chyba sprawdze to na własnej skórze
OdpowiedzUsuńPrzekonaj się sama. Ale nie radzę mieć zbyt dużych wymagań :)
UsuńTo chyba pierwsza negatywna recenzja tej książki, z jaką się spotykam. Mnie ta seria sama w sobie raczej nie interesuje, dlatego chyba niewiele straciłam, nie czytając jej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I feel only apathy
To ja właśnie słyszałam rożne opinie, ale przeważały pozytywne, dlatego chciałam ją przeczytać i chyba jednak się przeliczyłam :)
UsuńMnie całkiem podobały się "Błąd" i "Układ" tej autorki, natomiast "Podbój" był po prostu straszny. Niesamowicie się rozczarowałam, bo liczałam na coś, co dorówna poprzednim częściom. W "Podboju" nie polubiłam ani bohaterów, ani fabuły (jeśli w ogóle można ten przebieg wydarzeń takową nazwać). Mimo to spróbuję sięgnąć po kolejny tom, może okaże się lepszy?
OdpowiedzUsuńTo chyba nie do końca była fabuła... a ciągle powtarzające się te same sceny :)
UsuńOdstraszają mnie te okładki. Według mnie wskazują na jakąś płytką treść. Być może dlatego nadal nie sięgnęłam jeszcze po żadną z nich.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie,
Ola z pomiedzy-ksiazkami.blogspot.com
W sumie coś w tym jest :) Ale nie sprawdza się w przypadku każdej książki :)
Usuń"Podbój" to niestety najsłabsza część serii i aż szkoda, że akurat zaczęłaś od tego tomu. Tak jak napisałaś, za dużo w niej scen łóżkowych i przede wszystkim wulgarności :/ "Układ" jest o wiele lepszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Cóż, niestety źle wybrałam i zraziłam się nieco do twórczości autorki :(
UsuńJa jestem zachwycona stylem autorki :) Więc przeczytam. Jak widać nie każdemu przypada do gustu.
OdpowiedzUsuńNiestety nie :(
UsuńRzeczywiście New Adult to dość schematyczny gatunek, ciężko w nim dopatrzeć się jakiejś oryginalności, tym bardziej, gdy wiele książek z tego gatunku już przeczytaliśmy. Z czasem pewne rzeczy stają się po prostu przewidywalne już podczas samego czytania opisu. Niemniej jednak we mnie książki te wywołują zawsze sporo emocji (ale to chyba wynika z mojego charakteru), więc po tę książkę z chęcią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie: http://tworze-czytam-fotografuje.blogspot.com
To mam nadzieję, że Tobie bardzie przypadnie do gustu :)
UsuńNie pierwsza i pewnie nie ostatnia recenzja, która mnie zniechęca do twórczości tej pani ;/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
toreador-nottoread.blogspot.com
No niestety :(
UsuńCzytałam "Układ" tej samej autorki. Nie powalił mnie na łopatki, ale była to przyjemna lektura. Jeśli chodzi o "Podbój" to słyszałam tak wiele złego, że nie mam ani najmniejszej ochoty po nią sięgać.
OdpowiedzUsuńczytamogladampisze.blogspot.com
Też należę do tej strony, której się nie podobało :)
UsuńCzytałam "Układ" i "Błąd". Pierwsza część była spoko, zaintrygowała mnie, czytało się dobrze, ale dopiero jak skończyłam, zorientowałam się, że to ma jakąś kontynuację. Z ciekawości sięgnęłam po drugą część, ale była gorsza, poza tym byłam chyba w takim okresie, że potrzebowałam czegoś lepszego, ambitniejszego, więc już mniej mi się podobało to wszystko. Twoja recenzja nie zachęca do sięgnięcia po "Podbój", ale przeczytam tylko dlatego, żeby zakończyć całą trylogię. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńO książkach - okiem Optymistki
O widzę, że też nie lubisz zostawiać niedokończonych trylogii :)
UsuńNie wszystkich, niektóre serie zostawiłam niedokończone :) jednak tę, z racji, że czyta się szybko i dosyć lekko, dokończę :)
UsuńMam właśnie się zabrać za tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńMoże Tobie bardziej się spodoba :)
UsuńCzytałam drugi tom, przede mną pierwszy i nie wiem, co zrobić z trzecim... Jeżeli pierwsza część przypadnie mi do gustu tak jak druga, to z pewnością sięgnę. ;)
OdpowiedzUsuń