czwartek, 17 grudnia 2015

[101] Dziedzictwo ognia - Sarah J. Maas

Tytuł: Dziedzictwo ognia
Tytuł oryginału: Heir of Fire
Autor: Sarah J. Maas
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 652

Można uciekać od swego przeznaczenia. Zostawić dziedzictwo daleko za sobą, próbować o nim zapomnieć. Można nawet stać się kimś zupełnie innym, co na początku może pomóc, ale prędzej czy później wszystko powróci. Nie pozostanie nic innego, jak stanąć z nim twarzą w twarz. Zmierzyć się z tajemnicami, od których tak skutecznie się ucieka, i wyjść z tej próby zwycięsko. Ale czy to możliwe? 

Celaena Sardothien czuje się pokonana. Wciąż nie może pogodzić się ze smutnym losem jednej z jej najbliższych osób. Ale jako że jest Królewską Obrończynią, musi wyruszyć na kolejną misję. Chaol, ryzykując własne życie, wysyła dziewczynę do Wendlyn, mając nadzieję, że tam będzie bezpieczniejsza. Ale nie ma pojęcia, że to właśnie od tego Celaena uciekała przez całe życie. W tamtym miejscu będzie musiała zmierzyć się ze swoim przeznaczeniem. I pogodzić się z tym, kim naprawdę jest. Od tego, czy wyjdzie z tego cało, będą zależały losy całego królestwa. Pod opieka Rowana szkoli się, aby stać się największym zagrożeniem dla Adarlanu. Kimś, kto raz na zawsze przepędzi mrok. Czy uda jej się to osiągnąć? 

„– Nigdy go nie zdejmuj. Nigdy go nie zgub. – Matka ucałowała ja w czoło. – Noś go i wiedz, że jesteś kochana, Ogniste Serce. Jesteś bezpieczna, bo najważniejsze na świecie jest to, co mieszka w naszych sercach. Bez względu na to, dokąd się udasz, bez względu na to, jak daleko, przywiedzie cię do domu”.

Wersja angielska
Jestem wielką fanką serii o Celaenie Sardothien. A zwłaszcza po drugim tomie, który był wprost niesamowity. I sprawił, że czułam ogromny niedosyt. chciałam więcej i więcej. Jak to dobrze, że miałam okazję od razu zabrać się za Dziedzictwo ognia. I jaka była moja radość, gdy zobaczyłam, że jest dość pokaźnych rozmiarów (jakieś 650 stron szczęścia!).

Tym razem znaczna część akcji została przeniesiona do Wendlyn, krainy, w której istniała jeszcze jakaś magia. Adarlan nie był pomijany, ale autorka wracała do niego rzadziej. Skupiła się głównie na przemianach głównej bohaterki i jej mrocznym dziedzictwie. 

Wciąż byłam zachwycona, ale bardzo brakowało mi Chaola, który w poprzednich częściach odgrywał ogromną rolę, a tym razem pojawiał się rzadko. Nie mógł go zastąpić nawet Rowan – postać, która została wprowadzona dopiero w tej części. Na początku niezbyt go polubiłam, ale potrzebowałam czasu, aby się do niego przekonać. Był gburowaty, zgorzkniały i okrutny. Ale czasami potrafił pokazać swą nieco łagodniejszą stronę. Przypominał mi nieco Celaenę, ponieważ również musiał się zmagać z przeszłością. W Dziedzictwie ognia pojawiły się także wiedźmy. Mam tu na myśli głównie Manon, która miała w sobie coś, co odróżniało ją od innych, i tym zwróciła moja uwagę. Niby bez serca, a jednak...

„Oni trzymają się nadziei. Nie jesteś w stanie tego ukraść ludziom, bez względu na to, ilu spośród nich wywleczesz z domów, czy zniewolisz. Nie zdołasz też jej odebrać bez względu na to, ilu ludzi zamordujesz”.

Sarah J. Maas ma ogromny talent do pisania. Świetnie zbudowała  akcję, dodała niesamowity klimat, który mnie oczarował. Uwielbiam ten świat. I mrok zaciskający się wokół postaci, świadomość, że już nic nie można dla nich zrobić. Ale mimo to miałam ochotę krzyczeć do bohaterów, żeby tego nie robili. Czułam razem z nimi, przeżywałam równie mocno. Strasznie się wciągnęłam. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, co autorka potrafiła ze mną zrobić. Nie mogłam przestać myśleć o tym świecie, o bohaterach. W mojej głowie byli tylko oni i ich wybory. Ich poświęcenie, wiara w lepszy świat...

Podsumowując, Dziedzictwo ognia to powieść pełna mroku, tajemnic i zaskakujących zwrotów akcji. Na początku twierdziłam, że jest co najmniej dobra, ale końcówka rozbiła mnie na kawałki. Ta książka jest wprost cudowna. Jestem pod ogromnym wrażeniem talentu autorki. Mało kto potrafi sprawić, że tak się zachwycam. Może brakowało mi trochę Chaola, ale mam nadzieję, że w kolejnej części będzie go o wiele więcej. Twórczość Sarah J. Maas należy do jednych z moich ulubionych. Jeśli ktoś jeszcze nie czytał albo nawet nie słyszał, to radzę nadrobić. Naprawdę warto! 

„Uciekała już tak długo, że zdążyła zapomnieć czym jest walka”.

Moja ocena: 10/10

11 komentarzy :

  1. Mam już trzecia część i nie mogę się doczekać aż ja przeczytam :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie mam tylko dwie części tej serii za sobą, ale już nie mogę się doczekać, aż sięgnę po kolejną ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te książki potrafią wciągnąć :) Ja już tak głęboko tkwię w tej historii, że zastanawiam się, jakim cudem wcześniej nie poznałam tej serii :)

      Usuń
  3. Dopiero co na mojej półce wylądował "Szklany Tron" a po tej recenzji mam ochotę jak najszybciej zaliczyć wszystkie możliwe książki. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam już autentycznie tej książki dosyć. Jest wszędzie, a ja jej nie czytałam! Chyba po tych wszystkich recenzjach będę musiała w końcu sięgnąć, ale powiem szczerze, że niezbyt mi się spieszy do pani Maas... mimo wszystko. Boję się, że postawię jej za duże wymagania i zdecydowanie za bardzo się zawiodę :(
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na recenzję "Rywalek"!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, ja podeszłam do jej książek nie spodziewając się niczego nadzwyczajnego (nie byłam nawet pewna, czy mi się spodoba), a całkowicie zakochałam się w tej historii :)

      Usuń
  5. Powieść wydaje się ciekawa, chociaż najpierw muszę sięgnąć po pierwszy tom, co chyba nie nastąpi w najbliższym czasie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko teraz zdobyć pierwszą część. Nie ma w księgarniach :)

      Usuń


Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka