Tytuł: Angelfall. Penryn i kres dni
Tytuł oryginału: Angelfall. End of Days
Autor: Susan Ee
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 368
|
Anioły od zawsze były przedstawiane jako niezwykle piękne istoty z białymi skrzydłami. To posłańcy Boga, stworzeni aby czynić dobro i służyć swemu stwórcy. Ludzie wierzyli, że one są ich stróżami, chętnymi do pomocy w trudnych chwilach. Nic bardziej mylnego! Anioły są zimne i okrutne. Ludzie dla nich to nędzne stworzenia. Zrobią wszystko dla władzy. Wszystko, aby w końcu świat się skończył.
Penryn i Raffe muszą się ukrywać. Po ucieczce już nigdzie nie mogą czuć się bezpiecznie. Ale mają jeden cel: znaleźć lekarza, który zdoła naprawić wszystkie szkody wyrządzone Raffemu, a przy okazji także siostrze Penryn. Któregoś dnia dziewczyna odkrywa szokujący sekret z przeszłości archanioła, który budzi mroczne siły. Wojna nadchodzi, anioły pragną zniszczyć rodzaj ludzki za pomocą apokaliptycznych bestii. Ale ludzie tak łatwo się nie poddadzą. Również szykują się do walki. Penryn i Raffe muszą zdecydować po której stronie będą walczyć. Dołączą do swoich gatunków, czy będą trzymać się razem?
„Słuchaj, ludzie popełniają błędy. Działają pod wpływem strachu, przemęczenia, czasami nawet zwykłej głupoty. Nie jesteśmy doskonali jak anioły. Możemy jedynie polegać na sobie nawzajem i postępować najlepiej jak potrafimy”.
Oryginalna okładka |
Dużym plusem tej powieści jest sam pomysł. Zerwanie ze wszystkimi stereotypami i ukazanie tych istot w zupełnie innym świetle. Jako okrutne istoty niszczące rodzaj ludzki i traktujące go jak jakieś zabawki. Jako stwórców makabrycznych bestii, które są w stanie zniszczyć wszystko. To zupełnie do nich nie pasuje, prawda? To właśnie strzał w dziesiątkę. Autorka bardzo zaintrygowała mnie tym pomysłem.
W powieści poznajemy bliżej jednego z archaniołów, który nawet wdaje się w pewne relacje z główną bohaterką. Raffe, tak mu na imię. Lubiłam go od samego początku i nie zmieniło się to nawet wtedy, gdy poznałam jego straszną tajemnicę. W duecie z Penryn jest jeszcze lepszy. Ich potyczki słowne doprowadzały mnie do wybuchów niekontrolowanego śmiechu. Ale trzeba przyznać, że przez te wszystkie przeżycia Penryn stała się kimś zupełnie innym. Tak samo było z Raffe'm. Kto by pomyślał, że archanioł byłby zdolny do poświeceń w imię czegoś, co w jego życiu powinno być zupełnie bezwartościowe?
„Kto wie, może bycie człowiekiem wymaga pewnej sztuki”.
Susan Ee większą wagę przywiązała do wątku romantycznego. O ile w poprzednich częściach nie było go zbyt wiele, to tu odgrywał istotną rolę. Byłam bardzo ciekawa, jak to wszystko się zakończy, ponieważ oboje należeli do wrogich sobie gatunków i z rozsądnego punktu widzenia powinni się nienawidzić. I walczyć ze sobą. Autorka interesująco to rozegrała. Każde z nich czuło coś do tego drugiego, jednak żadne z nich tak otwarcie nie pokazywało. Wiedzieli, że nic z tego nie wyjdzie. A jak w końcu było? Tego już nie mogę zdradzić. Powiem tylko, że byłam w pełni usatysfakcjonowana.
Podsumowując, Angelfall. Penryn i kres dni to godne zakończenie trylogii. Nie brakuje to akcji pędzącej na łeb, na szyję, mrożących krew w żyłach potworów i zaskakujących wydarzeń. Autorka postarała się i stworzyła naprawdę świetną powieść. Szkoda, że to już koniec, bo chętnie poczytałabym jeszcze o Penryn i Raffie. Ich słowa nie raz doprowadzały mnie do śmiechu. I ten mroczny klimat, który sprawiał, że nie chciała opuszczać tego świata nawet na chwilę. Ta seria powinna się spodobać osobom, które szukają czegoś nowego i znudziły im się dobre i posłuszne anioły. Tu można znaleźć wszystko: wojnę, makabryczne stworzenia, zakazana miłość, a nawet humor. Naprawdę polecam!
„Zrozum, Penryn, jesteśmy żołnierzami. Legendarnymi wojownikami, gotowymi na poświęcenie godne pieśni o bohaterach. Nie zadajemy pytań. Nie dokonujemy wyborów”.
Moja ocena: 9/10
Aaa jak ja kocham tę historię <3 z największą chęcią zabiorę się za ostatni tom jak tylko znajdę troszkę więcej czasu :)
OdpowiedzUsuńTo świetna historia <3
UsuńZawsze nieco bałem się książek z motywem aniołów. Niestety w mojej opinii często są bardzo krzywdzone (książki, nie anioły :P). Tutaj lekko mi świat w powieści przypomina obraz aniołów według Supernatural - nie do końca w ten sam sposób przedstawiony, ale również w serialu anioły nie były do końca takie kochane i święte.
OdpowiedzUsuńMi nie każde książki motywem aniołów się podobają np. mnóstwo ludzi zachwyca się Szeptem, a mi jakoś niezbyt się podobało. A o Supernatural słyszałam, ale nie miałam okazji oglądać :)
UsuńW sumie to chciałabym, by Ee kontynuowała serię, bo odczuwam niedosyt po tym finale :)
OdpowiedzUsuńByłoby świetnie, gdyby to zrobiła. Będzie mi brakowało słownych potyczek Penryn i Raffe'a :)
UsuńWidziałam ostatnio tę książkę, ale nie kupiłam jej, bo nie wiedziałam, czy warto. Na szczęście jest ta recenzja ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto :)
UsuńKupiłam i mam już ją na półce od kilku dni. Za jakiś czas zabiorę się za czytanie. Dobrze, że trylogia kończy się godnie :P
OdpowiedzUsuńJa bym chyba udusiła autorkę, gdyby skończyła się nie tak,jak chciałam :)
UsuńBardzo lubię takie książki, więc muszę zapoznać się z tą trylogią. Myślę, że mi również przypadnie do gustu ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, źe powinna ci się spodobać. Mnósteo ludzi się nią zachwyca :)
UsuńTotalnie się zgadzam!! Bardzo udane zakończenie trylogii!! Też mi się podoba taka kreacja aniołów i też śmiałam się przy potyczkach słownych Raffego i Penryn! Uwielbiam tę dwójkę! ^_^
OdpowiedzUsuńOni razem są genialni. Też ich uwielbiam :)
Usuń