Tytuł: Tajemnice Amy Snow
Tytuł oryginału: Amy Snow
Autor: Tracy Rees
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 501
|
Tajemnice otaczają nas z wszystkich stron. Każdy coś ukrywa, mniej lub bardziej mrocznego. Nie istnieje osoba, która nigdy nie miała żadnej tajemnicy. Czasami po prostu ich nie dostrzegamy. Nie podejrzewamy o nie ludzi, których dobrze znamy. Ale może okazać się, że nawet najbliższa osoba skrywa coś szokującego...
Amy Snow została znaleziona ledwo żywa w śnieżnej zaspie. Ale dzięki młodej dziedziczce Aurelii zamieszkała w dworze wśród zamożnych ludzi. Jednak to nie były szczęśliwe czasy. Towarzyszył jej brak akceptacji i nienawiść ze strony rodziców jej jedynej przyjaciółki. Gdy ta umarła, Amy została wyrzucona z Hatville i pozostawiona samej sobie. Ale otrzymała również list, który nakazuje wyruszyć w podróż za skarbem Aurelii. Jakie sekrety skrywała młoda dziedziczka?
„Miłość nie składa się ze słów, choć można o niej mówić. Składa się z wyborów dokonywanych przez żywych ludzi”.
źródło |
Zwykle nie sięgam po książki osadzone w tak odległej przeszłości, jednak wiktoriańska Anglia bardzo mnie kusiła, bo kiedyś czytałam trylogię właśnie o tamtych czasach i byłam zachwycona (mam tu na myśli cykl autorstwa Cassandry Clare). Na początku dosyć opornie szło mi czytanie, ale po przekroczeniu granicy stu stron zaczęło się robić coraz bardziej ciekawie.
W książce panowała specyficzna atmosfera. Odmienne kultura, całkowicie inne stosunki do kobiet, ich pozycji i praw. Jednak nie obyło się bez intryg i tajemnic skrywanych czasami nawet przez całe życie. Całość opierała się przede wszystkim na poszukiwaniach. Jedyną nadzieją były zagadkowe listy, ciężkie w rozszyfrowaniu, jednak już taka była natura osoby, która je napisała.
Bohaterowie byli całkiem dobrze wykreowani. Tracy Rees skupiła się przede wszystkim na Amy – została ukazana jej przemiana z szarej myszki w silną kobietę z charakterem. Podróż śladami Aurelii miała na nią ogromny wpływ, ale dobrze sobie poradziła, jak na osieroconą siedemnastolatkę. Dzięki zmarłej przyjaciółce zyskała szansę na godne życie. Dlatego też najbardziej polubiłam Aurelię. Wydawała mi się ciekawą postacią, szczególnie po tym, jak poznałam motywy, które nią kierowały i wszystkie sekrety. Warty uwagi był także Henry, który momentami potrafił nawet wywołać uśmiech na mojej twarzy.
„Czas przypomina rzekę. Niesie nas do przodu, najczęściej szybciej, niżbyśmy chcieli”.
Relacje pomiędzy Amy, a resztą świata były dosyć skomplikowane. Dziewczyna nie mogła zacząć żyć po swojemu dopóki nie przeczytała ostatniego listu. Niewiedza ją frustrowała. Ale mimo wszystko zdołała nawiązać przyjaźnie, odkryć piękno Londynu, a nawet zakochać się. Z zainteresowaniem obserwowałam, jak buduje swoją nową tożsamość.
Podsumowując, Tajemnice Amy Snow to powieść pełna zagadek i nieustannej wędrówki po wiktoriańskiej Anglii. Może i początek był nieco nudnawy, jednak potem wszystko zaczęło się rozkręcać. Nie brak tu przyjaźni i miłości, ale na pierwszy plan wysuwa się spełnianie ostatniej woli zmarłej Aurelii. To książka dosyć specyficzna i nie każdemu może się spodobać. Jednak jeśli ktoś lubi klimaty XIX-wiecznej Anglii, intrygi, czy historie rodzinne, to myślę, że powinna przypaść do gustu.
„To zdumiewające, że ludzki umysł dostrzega to, czego się spodziewa, a ignoruje to, czego nie może sobie wyobrazić”.
Moja ocena: 6/10
Za możliwość poznania Amy Snow dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.
Nie jestem pewna czy są to do końca moje klimaty, ale coś w tej historii mnie przyciąga i z miłą chęcią bym ją przeczytała. :)
OdpowiedzUsuńhttp://zaczytan.blogspot.com/
To też nie były do końca moje klimaty, ale jednak całkiem przyjemnie się czytało :)
UsuńO tak! Uwielbiam tego typu historie, a książka zapowiada się naprawdę interesująco ;)
OdpowiedzUsuńSkoro Tobie się dość podobała, a to nie były do końca Twoje klimaty, dla mnie może to być jedna z lepszych książek i z pewnością wkrótce po nią sięgnę <3 Wiktoriańska Anglia i tajemnice (plus piękna okładka) to coś zdecydowanie dla mnie <3
Pozdrawiam serdecznie
In Bookland
Cóż, myślę, że tobie z pewnością się spodoba, skoro lubisz takie klimaty. Jest bardzo starannie obmyślona :)
UsuńJa właśnie także nie przepadam za powieściami pisanymi w tak odległych czasach, z wyjątkiem przed wybuchem wojen, lub w trakcie trwania. Widzę, że słabo oceniłaś, to tym bardziej bym się się skłaniam, aby sobie odpuścić. Widzę, że rekordowo zabierasz się za lekturę:P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja też lubię książki o wojnie, szczególnie po cudownej "Złodziejce książek", która złamała mi serce :)
UsuńJa z kolei, gdy napatoczy mi się powieść w klimatach wiktoriańskich, łapczywie ją pożeram. To jeden z moich ulubionych okresów w historii. Myślę, że mnie akurat mogłaby przypaść do gustu ;)
OdpowiedzUsuńTo z pewnością książka dla Ciebie :)
UsuńWydaje się ciekawa, po części moje klimaty nie lubię jednak gdy akcja nie dzieje się w 'naszych' czasach więc nie wiem czy po nią sięgnę
OdpowiedzUsuńBlog o książkach
Jej, Snow skojarzyło mi się z Johnem Snow z Gry o tron. A samej książki nie czytałem i raczej po nią nie sięgnę :).
OdpowiedzUsuńhttp://alive117.blogspot.nl