poniedziałek, 29 maja 2017

[212] Nic do stracenia. Początek - Kirsty Moseley

Życie wcale nie obchodzi się delikatnie z ludźmi. Bez przerwy przygniata i nie pozwala się podnieść. Dręczy demonami z przeszłości tak bardzo, że nie sposób normalnie żyć. Nie da się cofnąć tego, co już się wydarzyło. Można spróbować zapomnieć i zacząć od nowa, prawda? Na początku będzie ciężko, ale z czasem się polepszy. Warto próbować. Co, jeśli jednak się uda?

Szesnaste urodziny Anny Spencer okazały się prawdziwą katastrofą. Impreza w towarzystwie chłopaka kończy się tragicznie, a następne kilka lat dziewczyna spędza uwięziona przez psychopatę. Dopiero gdy ten trafia do więzienia, odzyskuje wolność. Ale już nie jest tak, jak kiedyś. Gdy ochroną Anny ma się zająć przystojny komandos Ashton, wszystko zaczyna się zmieniać. Koszmary przeszłości ustępują... Ale na jak długo?

„Nie możesz iść przez życie sama, bojąc się ludzkiego dotyku, nie dopuszczając do siebie ludzi, ze strachu, że odejdą”.

Niedawno miałam okazję przeczytać kolejną pozycję spod pióra Kirsty Moseley i średnio mi się podobała, ale postanowiłam dać autorce jeszcze jedną szansę. Jak wypadło? Minimalnie lepiej, ale w dalszym ciągu nie jestem w pełni przekonana. Ta historia okazała się mocno średnia i schematyczna.

Nie mogłam się wciągnąć i z czytaniem zeszło mi o i wiele dłużej niż zwykle. Pojawił się motyw złamanej przez życie dziewczyny, która nie potrafi pogodzić się z przeszłością. Nie trudno też domyślić się, co będzie dla niej oparciem. Miłość, ból minionych zdarzeń i przemoc zarówno fizyczna, jak i psychiczna. To kilka tematów, na których bazowała Kirsty Moseley.

Bohaterowie zostali całkiem dobrze wykreowani. Tylko że mieli jedną podstawową wadę: wydawali się zbyt przerysowani. Anna irytowała mnie swoim zachowaniem i niechęcią do zostawienia za sobą całego cierpienia i bolesnych wspomnień. Po prostu bała się ludzi i otaczającego ją świata. Natomiast Ashton okazał się zadziwiająco sympatyczny i uroczy. To jeden z tych typów faceta, których każda dziewczyna chciałaby mieć przy sobie. Przystojny, opiekuńczy i pełen cierpliwości. Polubiłam go od pierwszego spotkania.

„Wszyscy ludzie ważni dla nas odchodzą wcześniej, czy później. Nic nie trwa wiecznie”.

Wątek romantyczny był ważnym elementem fabuły. W końcu książka należy do new adult, więc nie mogło zabraknąć solidnej dawki miłości, która miała kojący wpływ na problemy bohaterów. Nie spodobało mi się jedynie ciągle uciekanie od uczuć, szczególnie w przypadku jednej ze stron, co było początkiem kolejnych nieporozumień i komplikacji. Po co tak mieszać, skoro poważnych problemów już było za dość?

Podsumowując, Nic do stracenia. Początek to książka, w której nie brak miłości, walki z przeciwnościami losu i przeszłością, o której nie sposób zapomnieć. Dosyć opornie szło mi czytanie, ale przebrnęłam przez nią i stwierdzam, że nie była taka zła. Okazała się nieco schematycznym średniaczkiem, ale miała kilka plusów. Nie polecam ani nie odradzam. Ale jeśli ktoś lubi twórczości Kirsty Moseley, to może się spodobać.

„Wszystko, co jest warte posiadania, warte jest też, żeby o to walczyć”.

Moja ocena: 5/10
Za możliwość poznania historii Anny i Ashtona dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska.

10 komentarzy :

  1. Brzmi ciekawie i recenzja w moim guście... :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Opis bardzo mnie zaciekawił, ale nie wiem czy wykonanie przypadłoby mi do gustu. Może kiedyś spróbuję. 😉

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja czytałam niedawno "Chłopaka, który o mnie walczył" i bardzo mi przydała do gustu owa powieść, więc z chęcią sięgnęłabym po inne książki autorki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie książka jest jedną z lepszych tej autorki i naprawdę jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie miałam jeszcze okazji przeczytać żadnej książki tej pani i jakoś mnie do nich nie ciągnęło, jednak ta konkretna wydaje mi się bardzo ciekawa i mimo niezbyt przychylnej oceny, chyba się skuszę ;)

    Pozdrawiam cieplutko ^^
    Książki bez tajemnic

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie osobiście ta książka doprowadziła do szału i chyba już nigdy nie sięgnę po twórczość Kirsty Moseley. O ile Anna denerwowała mnie tak samo jak Ciebie, to Ashton również bardzo mnie drażnił. Wszystko w tej książce wydawało mi się sztuczne, naciągane i mało logiczne. W rzeczywistości miałam ochotę przerwać lekturę po 50 stronach... Nigdy więcej :(

    Pozdrowienia i buziaki!
    BOOKS OF SOULS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkowicie się z Wami zgadzam, ta książka jest straszna. Naprawdę myślałam, że Kirsty Moseley stać na coś więcej. Bohaterka jest koszmarnie irytująca, dialog są okropne, cała historia jest tak nierealna i brutalna, że po prostu nie dałam rady jej dokończyć. Mimo iż od razu zaznaczę, że nie jestem przeciwniczką przerysowywania świata, to po prostu tutaj nie byłam w stanie tego zaakceptować. Sięgnęłam nawet ostatnio po Always You tej autorki, żeby tak jak mówicie, dać jej jeszcze jedną szansę, bo akurat ta książka jest w moich klimatach, i co? I klops. Z przykrością stwierdzam,  że Kirsty pisze słabo.. przykre, ale prawdziwe. Ja też napisałam recenzję tej książki, zapraszam do przeczytania. Dałam książce 1,8 na 10, taka sytuacja:)
      RECENZJA NIC DO STRACENIA. POCZĄTEK

      Usuń
  7. Z tego, co pamiętam dałam tej książce tę samą ocenę, miała sporo niedociągnięć i irytujących wątków. Teraz wychodzi drugi tom i zastanawiam się, czy dać mu szansę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie czytałam nic od tej autorki, ale fabuła tej książka zachęca.

    http://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam tą autorkę i jej książki czekają na mnie. Pierwszą przeczytałam a kolejne czekają. Zostaje na dłużej <3
    A ja również zapraszam do siebie:http://gosiaandbook.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń


Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka