Nie można uciec przeznaczeniu. Wręcz przeciwnie – trzeba stawić mu czoła z podniesioną głową. Dążenie do celu zawsze wiąże się z poświęceniem. Kto przetrwa? Kto zginie? Wszystko przyjdzie z czasem. Najlepszym rozwiązaniem jest walka, nawet jeśli wszystko wokół zamienia się w gruzy. Może jednak całe poświęcenie i utracone życia nie pójdą na marne?
Aelin, dziedziczka Terrasenu nareszcie wraca do Adarlanu, aby zemścić się za wyrządzone krzywdy. Musi stanąć twarzą w twarz z przeszłością i odzyskać należny jej tron. Wszystko uległo gwałtownej zmianie, odkąd ostatni raz postawiła nogę w Rifthold. Coś mrocznego zaczęło obejmować kontrolę nad znanym jej światem. Ale młoda królowa może liczyć na swoich przyjaciół: Chaola, Lysandrę, kuzyna Aediona i nieśmiertelnego Rowana, który na stałe zagościł w jej sercu. Czy Aelin wygra z ciemnością?
„Kiedyś, któregoś dnia, znów odnajdzie miłość. Będzie ona głęboka i niepowstrzymana, będzie zarówno początkiem, jak i wiecznością, będzie miłością rodzaju tych, które zmieniają historię i cały świat”.
Wciąż nie dowierzam, że pozwoliłam na to, aby ta książka siedziała przez długi czas na półce i się kurzyła. Wreszcie zabrałam się za nią kilka dni temu i kompletne przepadłam. Maas mnie nie zawiodła, a wręcz przeciwnie: zachwyciła jeszcze bardziej.
Przez długi odstęp pomiędzy czytaniem poprzednich części już niemalże zapomniałam, za co tak uwielbiałam świat Szklanego tronu. Magia, fae, mroczne istoty i niesamowity klimat, a do tego akcja tak sprytnie budowana, by wbić czytelnika w fotel. Nawet nie zauważyłam, kiedy przebrnęłam przez tę ponad ośmiuset stronicową cegiełkę i wciąż było mi mało.
Bohaterowie byli barwni i precyzyjnie dopracowani. Mocno się do nich przywiązałam. Aelin jak zwykle rozbrajała mnie swoją specyficzną osobowością i słownymi potyczkami. Ucieszyło mnie to, że Chaol pojawiał się zdecydowanie częściej, niż w poprzedniej części. I aż serce mi się krajało za każdym razem, gdy działo się coś złego. Nareszcie przekonałam się do Rowana i zaczęłam dostrzegać w nim osobę wartą uwagi, tak samo stało się z Manon. Pojawiło się również kilka innych postaci, równie intrygujących i wyrazistych. Jestem pod wrażeniem tego, że autorce udało się wszystko płynnie złożyć w całość, przy takiej ilości różnych wątków.
„Nie ma co patrzeć w przeszłość, Chaol. Nikomu to w niczym nie pomoże. Musimy iść do przodu”.
Nie zabrakło akcji, brutalnej walki o przetrwanie, czy... miłości. Uczucia były raczej na odległym planie, ze względu na to, że bohaterowie byli zbyt zajęci siłowaniem się z mrokiem. Cierpienie, śmierć, bezsilność... Nawet to nie powstrzymało ich przed działaniem, a motywowało do zemsty. Każdy o coś walczył. O siebie. O własne dziedzictwo. O przyszłość. Ważyły się losy całego świata.
Królowa Cieni to fascynująca i niezwykle pochłaniająca opowieść o magii, zemście i mroku. Nie mogło zabraknąć zaskakujących zwrotów akcji, brutalnych zagrywek i niesamowitego klimatu. Sarah J. Maas po raz kolejny zdobyła moje serce i już nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po kolejny tom. To kawał dobrej fantastyki, który z pewnością zachwyci fanów gatunku. Aż boję się, co takiego autorka przyszykowała w Imperium Burz. Jedno jest pewne: będzie się działo! To jedna z tych serii, które po prostu trzeba znać
„Tajemnice. Asterin była pełna tajemnic. Tajemnice zaś sprawiały, że ludzie stawali się śmiertelnie niebezpieczni”.
Moja ocena: 10/10
Ostatnio książki tego typu mi nie idą w czytaniu :(
OdpowiedzUsuńCzyli potrzebujesz przerwy od fantastyki :)
UsuńManon i Aedion to wspaniałe postaci :) Ja skończyłam 5 tom i nadal nie trawię Rowana, po prostu ten mężczyzna mnie nie przekonuje do siebie :/
OdpowiedzUsuńCzytaj szybko kolejną część, jest niesamowita :D
Właśnie kolejna część już za mną. Rowana o dziwo polubiłam, chociaż stało się to dopiero pod koniec 4 tomu :)
UsuńJa jestem jeszcze przed 3 częścią ale już jestem pewna, że cała ta seria jest genialna!
OdpowiedzUsuńJest wspaniała!
Usuń