Czasami gra może łudząco przypominać rzeczywistość... albo się nią stać. Wyobraź sobie, że wszystko to, co ograniczało się jedynie do wirtualnego świata, powoli wymyka się spod kontroli i zaczyna zagrażać ludzkości. Co jeśli jest już za późno na jakikolwiek ratunek? Twory mogą okazać się sprytne i każda próba ocalenia będzie bezcelowa...
Jeszcze kilka tygodni temu Michael nie miał pojęcia z jakim zagrożeniem przyjdzie mi się zmierzyć. Był tylko VirtNet i wszystkie przyjemności z nim związane. Tyle, że teraz cyberterrorysta Kaine wywołał prawdziwy chaos. Zaczął wcielać sztuczką inteligencję w ludzi, niszcząc ich prawdziwe osobowości. Ale to nie wszystko, czemu będzie musiał stawić czoła Michael i jego zdolni przyjaciele. Czy uda im się uratować życie tysięcy ludzi? Kto tak naprawdę jest wrogiem?
„Zawsze jest nadzieja. Zawsze. Nigdy nie wiadomo, co może przynieść życie; albo śmierć. Myślę, że wszyscy przekonaliśmy się, że świat jest nieco bardziej złożony niż nam się wydaje”.
Podobały mi się poprzednie tomy Doktryny Śmiertelności i byłam bardzo ciekawa, jak autor postanowi zakończyć tę historię. Na początku ciężko było mi się wciągnąć, ale w pewnym momencie nastąpiła lawina dramatycznych wydarzeń, które sprawiły, że nawet się nie obejrzałam, a przewróciłam ostatnią stronę.
W książce została ukazana rzeczywistość, w której granice pomiędzy fikcją, a realiami stopniowo zanikały. Nie do końca orientowałam się w tej wirtualnej rzeczywistości, były momenty, kiedy nieco gubiłam się w skomplikowanej technologii, innowacyjnej sztucznej inteligencji, czy samym VirtNecie, który przestał być rajem, a stał się niebezpiecznym miejscem.
Nie czułam szczególnej więzi z bohaterami. Autor namieszał mi nieco w głowie, raz po raz umieszczając postacie to w dobrym, to w złym świetle. Już sama nie wiedziałam kto jest warty zaufania. O ile w poprzednich tomach wszystko kręciło się wokół Kaine'a i Michaela, to w Grze o życie istotną rolę pełniła również agentka Weber. Na jaw wyszła cała prawda o niej. Miła dosyć złożoną osobowość, a wyrazistości dodawała jej nutka szaleństwa, która czyniła z niej nieco nieobliczalną osobę.
„Czasami trzeba odpuścić. Czasami trzeba pozwolić innym dźwigać twoje brzemię”.
Zakończenie można uznać za udane. Poznałam odpowiedzi na swoje pytania, a wszystko zostało właściwie domknięte. Spodobał mi się nawet wątek romantyczny. Autor troszkę pokomplikował niektóre relacje, jednak muszę przyznać, że ciekawie sobie to obmyślił.
Podsumowując, Gra o życie to dobry finał trylogii. Nie brakuje akcji i desperackiej walki o losy ludzkości opanowanej przez nadzwyczaj inteligentne wirtualne twory. Ta seria nie jest niczym nadzwyczajnym, ale przyjemnie mi się ją czytało. Zostałam wciągnięta w cyberprzestrzeń, z której ciężko się wydostać. Myślę, że powinna się spodobać fanom gier i fikcyjnych światów, gdzie zacierają się wszelkie granice...
Moja ocena: 7/10
Za możliwość poznania dalszych losów Michaela dziękuję wydawnictwu Albatros.
Planuję przeczytać tą serię w najbliższym czasie!
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja! :)
mlwdragon.blogspot.com
Mam nadzieję, że ci się spodoba :)
UsuńCzytałam "W sieci umysłów", książka była w porządku, choć nic zachwycającego. Na półce mam jeszcze "Regułę myśli", więc na pewno kiedyś ją w końcu przeczytam i zapewne po trzeci tom również sięgnę, aby dowiedzieć się zakończenia trylogii. Ale i tak ta seria spodobała mi się bardziej od "Więźnia labiryntu", lecz z tym stwierdzeniem zaliczam się do zdecydowanych wyjątków :D
OdpowiedzUsuńDla mnie obie serie są na równym poziomie. Dobre, ale nie zachwycają :)
UsuńWłaśnie skończyłam czytać ostatni tom i mam mętlik w głowie, sama nie wiem czy jestem usatysfakcjonowana zakończeniem :/
OdpowiedzUsuńDla mnie było satysfakcjonujące :)
UsuńNie słyszałam o tej serii, ale fabuła jest bardzo ciekawa ! :)
OdpowiedzUsuńW rzeczy samej :)
Usuń