czwartek, 31 lipca 2014

[13] Requiem - Lauren Oliver




















Tytuł: Requiem
Tytuł oryginału:  Requiem
Autor: Lauren Oliver
Wydawnictwo:  Moondrive (Otwarte)
Liczba stron: 392


Opis:
 Rewolucja rozlewa się na cały kraj, oddziały rządowe śledzą i brutalnie tępią grupy Odmieńców. Jako członkini ruchu oporu Lena znajduje się w samym centrum konfliktu. Rozdarta między Aleksem i Julianem walczy o swoje życie i prawo do miłości. 
W tym samym czasie Hana prowadzi bezpieczne, pozbawione miłości życie u boku narzeczonego – nowego burmistrza Portland. Wkrótce drogi dziewczyn znów się zejdą, a ich spotkanie doprowadzi do bolesnej konfrontacji. 

Czy można wybaczyć zdradę? Czy mury wreszcie runą? 


Recenzja:
Wolność.
Każdy z nas jej pragnie. Wolności słowa, wolności wyboru. Za wszelką cenę chcemy to mieć, prawda? Bo życie w niewoli, gdzie każdy nasz ruch jest kontrolowany, to nie prawdziwe życie. Lena uciekła do Głuszy. Przedostała się przez mury do upragnionej wolności. Ale za cenę życia Aleksa, którego tak bardzo kochała. Chłopak zginął, by ona mogła przedostać się na drugą stronę. A przynajmniej tak myślała. 
Dziewczyna nauczyła się żyć bez Aleksa, zaczęła wszystko od nowa. Poznała nawet Juliana, który odmienił jej życie i pozwolił odciąć się od przeszłości. Szczęście stało się real, aż tu nagle... pojawił się chłopak, który miał już nie żyć. Zmieniony nie do poznania, jakby był zupełnie inną osobą. 
Lena musi stawić czoło wszystkim przeciwnościom, które staną na jej drodze, a koniec się zbliża. Nowy burmistrz za wszelką cenę chce wyeliminować wszystkich Odmieńców, raz na zawsze uwolnić ludzi od straszliwej choroby, jaką jest amor deliria nervosa. A ruch oporu nie zamierza się poddać.. Ludzie będą walczyć o miłość, wolność, a wraz z nimi Lena, Raven i inni, którzy się nie poddali. A więc zburzmy mury. Te ceglane i te mentalne. 
Bądźmy wolni. 




"Są straty, po których nigdy się nie otrząśniemy"



"Requiem" to ostatni już tom trylogii "Delirium", która stała się jedną z moich ulubionych historii. tym razem narratorki są dwie  - Lena, należąca do ruchu oporu, walcząca o wolność i prawo do miłości. Oraz Hana, niegdyś przyjaciółka Leny, która próbuje ułożyć sobie życie u boku przyszłego burmistrza Portland. Życie obu dziewczyna z każdą stroną coraz bardziej się komplikuje. Pojawiło się też kilka nowych postaci. Najbardziej z nich zaintrygowała ich Cassie, dziewczyna, która wiedziała zbyt wiele. Nie mogę nic więcej o niej pisać, gdyż byłby to spoiler, ale dorzucę tylko,że autorka miała bardzo ciekawy pomysł. 

Nie dało się nie zauważyć zmian u bohaterów. Oczywiście mam na myśli Aleksa. Chłopak, który nauczył Lenę kochać, chłopak o ciemnych miedzianych oczach i włosach jak korona jesiennych liści - zmienił się nie do poznania. Momentami miałam wrażenie, że to zupełnie ktoś inny, że to nie Alex, którego tak bardzo polubiłam. Miałam nawet ochotę zamknąć książkę i rzucić ją jak najdalej od siebie, bo to nie był prawdziwy Alex...

Jak to już przystało na autorkę - akcji w książce nie brakowało. Z zapartym tchem śledziłam losy bohaterów, nie mogłam oderwać się nawet na chwilę. uroniłam też kilka łez, choć to było niewiele, w porównaniu do tego co czułam przy czytaniu "Delirium". Zauważyłam też pewien fakt: Postacie, które lubimy, do których tak bardzo się przywiązujemy zawsze muszą umierać. w ostatnim tomie trylogii, lub serii. I nie jest tak tylko u pani Oliver. Tak samo było u pani Collins, Roth, czy słynnego "wujka" Riordana. Te postacie po prostu umierają  - i szkoda. Mam wrażenie, że wszyscy autorzy zmówili się, by pozabijać nasze ulubione postacie...




"Musisz ranić, bo inaczej sam zostaniesz zraniony"



Wspomnę jeszcze  o zakończeniu. Muszę przyznać, że nie tego się spodziewałam. Myślałam, że pani Oliver zakończy tę historie mocno i definitywnie, a okazało się, że było zupełnie inaczej. Miałam wrażenie, jakby ktoś wyrwał dalsze strony, albo po prostu zapomniał dodrukować. Ale autorka najwyraźniej chciała, by czytelnik sam dopowiedział sobie to, co potoczy się dalej. 

Podsumowując to wszystko, "Requiem" to książka, którą z pewnością warto przeczytać. Żal mi było rozstawać się z tą fenomenalną trylogią. Bardzo polubiłam bohaterów i nie chciałam dopuścić do myśli faktu, że to już koniec. Nie byłam usatysfakcjonowana zakończeniem, ale z drugiej strony mogłam dopowiedzieć sobie dalsze losy bohaterów (i zabiłam w myślach pewną osobę, której nie znosiłam) A wtedy było zdecydowanie lepiej. Oczywiście i tym razem autorka czegoś nas uczy. Tym czymś były dwa słowa: Zburzcie mury. Więc to zróbmy, cieszmy się upragnionym szczęściem i wolnością. Kochajmy bez granic. 



"Nie przestaje mnie zdumiewać, że ludzie są nowi każdego dnia. Że nigdy nie są tacy sami. Trzeba ich ciągle wymyślać. Zresztą oni też muszą ciągle wymyślać samych siebie"



Moja ocena: 9/10


***
Dawno nie było żadnej recenzji, ale byłam na krótkich wakacjach poza domem i nie miałam jak publikować postów. Mój brak obecności postaram się jak najszybciej odrobić :) 
Pozdrowienia dla wszystkich czytelników tego bloga! 

2 komentarze :

  1. Dla mnie zakończenie całej trylogii było świetne, uwielbiam Delirium :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę mi się podobało "Requiem" :) Po przeczytaniu ostatniego słowa nie mogłam uwierzyć, że to już koniec. Naprawdę zżyłam się z bohaterami tej trylogii. Brakowało mi tylko reakcji Juliana na zobaczenie Leny i Alexa.
    Pozdrawiam,
    Alpaka
    http://wkrainieksiazek-recenzje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń


Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka